Światełkowo….

SAM_2203.JPG

 

SAM_2372.JPG

Podziwiamy widok na Inowrocław z okna sanatorium Modrzew….i wychodzimy do parku,,,

 

 

Nie wiem czy już pisałam, ale nawet jeśli tak, to muszę się powtórzyć.

Uwielbiam długie mroczne jesienne poranki i wieczory czyli krótkie dni.

Fajnie mamy w naszej szerokości geograficznej, że  mamy wyraźnie różne pory roku, pomimo tego, że ostatnio jakby przenikające się. Na przykład dziś jakoś zapachniało wiosną….

 Ale przyroda się nie daje. Ma swój zegar biologiczny, ponoć  kieruje się wysokością słońca i zachowuje zieloność wiosenną i jesienną nagość.

Późnojesienne  krótkie dni to światła. Zapalają się wcześnie i kolorują, cieniują, ożywiają widoki w dzień monotonne i szarobure. Chyba że niebo się zdecyduje zagrać barwami i formami w dzień , ale to już inna historia.

Tak więc z przyjemnością zanurzam się w miasto które obmywają światełka , chowają brudki, różne liszajowate mury i nawet kominy nabierają uroku.

Oglądam zdjęcia Inowrocławia. Widok z okna, parkowe lampy i świąteczne ozdoby na mostku wiodącym do tężni przerzuconym nad jednym ze stawków.

O stawkach może będzie potem….

A na razie zapraszam na światełkową ucztę . Czuję, że łączą to co ziemskie z niebiańskim. Stąd już jeden krok do nieba….”światełka do nieba”….

 

SAM_2214.JPG

Aleją Parku Solankowego idziemy  w kierunku tężni….

 

SAM_2230.JPG

Obchodzimy staw by podziwiać światełka na mostku

SAM_2227.JPG

Mostek bliżej…

SAM_2221.JPG

Wracamy w kierunku Inowrocławia….tak wygląda mostek na stawie przed Bożym Narodzeniem….

SAM_2217.JPG

Żegna nas samotne światełko do nieba…..

Pogodniej o Inowrocławiu

SAM_2437.JPG

Istne cacko na Inowrocławskim Rynku

 

SAM_2450.JPG

Piękna kamienica, prawda?…Przy ulicy a właściwie uroczym deptaku Królowej  Jadwigi…tam zadziwiająca liczba sklepów z obuwiem ( chyba z 10) i złotem ( chyba 5)….

SAM_2456.JPG

Monstrualna poczta, ale super wygląda...

 

SAM_2448.JPG

W Inowrocławiu mieszkają weseli żacy….

 

Inowrocław powitał nas mgłami, które przyniosły nastrój smętny, refleksyjny i wspomnienia które zamieściłam w poprzednim wpisie.

Ale nazajutrz zrekompensował jesienną smutę feerią świątecznych świateł i zafundował nam wycieczkę do swojego serca. Wybraliśmy się więc na Inowrocławski Rynek, gdzie ładne XIX i wczesno XX wieczne kamienice, spiżowa Królowa Jadwiga kroczy wśród ludzi i witają metalowi weseli żacy.

Królowa Jadwiga w  2007 roku  została . wybrana patronką tego  miasta. I od tej pory ogląda mieszkańców z właściwą dla pomnika wyższością, chociaż nie jest posadowiona na postumencie a stoi bezpośrednio na bruku, pomiędzy pędzącymi ludźmi . Może się dziwi dokąd się spieszą i po co? Wszak i tak wszystko minie a zostanie tylko jej świętość. Bo jest  Świętą i pewnie dlatego  to ją wybrano na patronkę i opiekunkę. Miłe. Wiadomo, że  bywała tu często z  mężem, królem Władysławem Jagiełłą  który urzędował w inowrocławskim Zamku . A były to czasy gdy Krzyżacy buszowali na naszych terenach. Gdy miejscowa ludność przybywała do króla ze skargami na rabunki, grabieże, gwałty i mordy doświadczane przez tych zakonników, król zwracał się do Wielkiego Mistrza Krzyżackiego  z upomnieniem. Gdy ten wypierał się czynów jego kamratów,  królowa wypowiedziała prorocze słowa: „Jeszcze póki żyję, Bóg wzdraga się was ukarać za wszystkie popełnione przez was zbrodnie, jednak po mojej śmierci Bóg dłonią mego męża, króla Władysława, was ukarze i będzie to cios śmiertelny. Nigdy więcej nie odrodzicie się, plemię plugawe”. Zmarła młodo. I ta przepowiednia spełniła się w 1410 r. Tak ponoć opowiada piękna legenda „ O królowej Jadwidze i Krzyżakach”. …

I pomimo tego, że w tym mieście urodzili się królowie Polski : Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki pamięć o dobrej młodziutkiej i świętej Jadwidze jest stale tu najważniejsza.

W czasie tej miłej wycieczki na odległy o ok. 3 km od Parku Solankowego Rynek nie można nie dostrzec starego tramwaju. Jest tak jak pisała gonia „…no i w jednej z bocznych uliczek przy Rynku stoi tramwaj, którym jako dziecię jeździłam z dworca PKP do Szymborza, miejsca urodzenia mojej mamy, do rodziny brata i siostry mamy i tam część wakacji spędzaliśmy”.  Tramwaje już nie jeżdżą po Inowrocławiu. Żal. Dobrze, że chociaż zachowano ten jeden jedyny. Stoi sobie ten tramwaj na prawdziwych szynach i „płonie” tradycyjną czerwienią zamykając miniony  czas świetności , pewnie nocami wspomina  ludzi, których już nie ma  czy małe dzieci, które ze zwyczajną dziecięcą  radością wsiadały jadąc do babci i czekały kiedy zadzwoni i za chwilę ruszymy…..ach gdzie te czasy….

 

SAM_2438.JPG

 

SAM_2442.JPG

 

SAM_2441.JPG

Królowa Jadwiga jest wśród nas...oglądam z przyjemnością twarz tej rzeźby, ładna i uduchowiona .

 

SAM_2444.JPG

 

SAM_2443.JPG

 

SAM_2452.JPG

 

Inowrocław.

SAM_2185.JPG

Jedziemy autobusem do Inowrocławia. Mgła….

 

 

Przed 5 dniami poranek urodził się dziwnie mleczny. Skąpany w białym tumanie budził nieufność i lęk jak dojedziemy do tego wymarzonego Inowrocławia. Już dawno zarezerwowaliśmy dwutygodniowy pobyt kuracyjny w stosunkowo niedrogim Sanatorium o przepięknej szumnej nazwie Modrzew.

Gonia, nasza gorzowska przyjaciółka tak pisała, gdy się dowiedziała o naszych planach :

Inowrocław polecam bardzo
– Tężnie piękne, ale chyba o tej porze będą nieczynne

– Park Zdrojowy też piękny, kilka lat temu odnowiony, w centrum pomnik Królowej Jadwigi, grająca fontanna, ale zimą też nieczynna
– no i w jednej z bocznych uliczek przy Rynku stoi tramwaj, którym jako dziecię jeździłam z dworca PKP do Szymborza, miejsca urodzenia mojej mamy
do rodziny brata i siostry mamy
i tak część wakacji spędzaliśmy
na cmentarzu grób Papuszy.”

I jak było nie jechać tam gdzie rodzinne goni ślady i grób Papuszy, poetki przez wiele lat związanej z naszym Gorzowem … .

I było jeszcze coś co dominowało nad wyborem tego miasta, coś bardzo ważnego dla mnie , osobistego. Bo z tym miejscem są związane  wspomnienia mojego Taty. To właśnie tu zaczęła się wojenna gehenna moich Rodziców. Tata miał wtedy zaledwie 31 lat, piękną rodzinę – pięcioletniego synka Zenona, żonę która nosiła w łonie ich drugie dziecko i pracę na kochanej od dzieciństwa kolei. Po ukończeniu Szkoły Technicznej w Wilnie, tam pracował. I nagle zły los, albo raczej źli ludzie, to wszystko przekreślili…wiedziałam, opowiadał jak było, ale znalazłam Jego notatkę,  gdzie w wielkim skrócie spisał to, co się wydarzyło. Przepisałam. Te daty i przypisane im wydarzenia, lakoniczne słowa bez ozdobników, bez rozwinięcia,  krzyczą. Dla mnie są przejmujące. Wybrałam to, co mnie uderzyło :

Już w lipcu 1939 pracownicy kolei byli szkoleni w zakresie ochrony kraju, Tata został zmobilizowany jak żołnierz( kolejarze to służba mundurowa), dwa dni przed wybuchem wojny pojechał jakby na jej spotkanie. A potem aresztowany, wożony aż do Królewca- niezrozumiałe . Potem obóz, pasiaki………

A oto notatka Taty w całości.

„ – VII.1939 r. Wilno-

Pracownik Polskich Linii Kolejowych( PKP). Kurs szkoleniowy do ochrony kraju- naprawa torów

 – 30.VIII.1939 Wilno

Rozkazem wojskowym delegowany do Poznania –DOKP

 – 31.VIII.1939 Wilno

Wyjazd do Poznania

 – 1.IX.1939 Poznań

Skierowanie do Inowrocławia- ważny węzeł PKP

 – 2-6.IX.1939 Inowrocław

Naprawa torów kolejowych po bombardowaniu Niemieckim

 – 7.IX.1939 Inowrocław

Ucieczka- pieszo, wozem przed nacierającymi i bombardującym wrogiem w kierunku do Wilna- do rodziny- ciężarnej żony i 5-letniego syna

 – 11.X.1939 Prostki

Zostałem aresztowany przez niemiecką straż graniczną.

 – 18.X.1939 Olsztyn

Bez badania, po kilku dniach przewieziono mnie do Olsztyna i osadzono w pojedynczej celi.

Po sześciu tygodniach wywieziono mnie do obozu w Hohenbruch- nakaz aresztowania Heindriecha.

 – XI. 1939 Hohenbruch

Karczowanie lasów, oczyszczanie dróg z zasp śnieżnych

 – II. 1940 Królewiec

Z innymi więźniami przewieziono nas do więzienia w Królewcu.

 – III. 1940 Berlin

Z Królewca pociągiem zostaliśmy przywiezieni do Berlina- w podziemnych celach więzienia Moabitch  byłem kilka dni.

 – 30.III.1940 Sachsenhausen

Otrzymałem pasiaki i nr obozowy 17 887.

W obozie tym byłem do dnia 21.IV.1945- do dnia ewakuacji

Po marszu śmierci , zakończeniu wojny zostaliśmy uwolnieni przez wojska amerykańskie koło Schwerina.”

      Gdy czytam o tych losach Taty ,  nie wiem kto bardziej cierpiał. Czy On, czy moja biedna Mama.  Mama przez kilka lat w ogóle nie wiedziała co się stało z mężem. W lutym 1940 roku urodziła dziecko, któremu nadała imię ojca- Wacław. Mały Wacuś nigdy nie poznał ojca. Był mądrym nad wiek i dorodnym dzieckiem. Matka dwoiła się i troiła by wychować synów. Gdy Wacuś miał  4,5 roku w ciągu trzech dni zmiotła go czerwonka którą przywlekli Rosjanie, gdy wkroczyli po raz drugi na Wileńszczyznę. Dziecko umierało na tapczanie w domu, bez pomocy lekarskiej , której w czasie wojny nie było,  Mama leżała obok  i czuła jak nóżki synka stają się coraz bardziej chłodne ….

         Wybaczcie tę dygresję, nieco chaotyczne to wspomnienia, ale siedząc przy laptopie w tym mieście, nie mogę inaczej.

Tutaj wszystko to jest bardzo bliskie, tamten dawny czas wraca z łoskotem kolejnego pociągu mknącego torami pobliskiej magistrali kolejowej…

…i pewnie Tata tu zagląda z tamtego świata , bo drogi kolejowe i mosty ukochał od dzieciństwa , był im wierny do końca a wojenny Inowrocław odmienił jego życie, życie całej rodziny…..i na moim sercu i chyba w genach zostawił bolesny ślad, jak pieczęć…..

 

SAM_2207.JPG

 Widok z okna pokoju w Sanatorium Modrzew….