Jedziemy autobusem do Inowrocławia. Mgła….
Przed 5 dniami poranek urodził się dziwnie mleczny. Skąpany w białym tumanie budził nieufność i lęk jak dojedziemy do tego wymarzonego Inowrocławia. Już dawno zarezerwowaliśmy dwutygodniowy pobyt kuracyjny w stosunkowo niedrogim Sanatorium o przepięknej szumnej nazwie Modrzew.
Gonia, nasza gorzowska przyjaciółka tak pisała, gdy się dowiedziała o naszych planach :
„Inowrocław polecam bardzo
– Tężnie piękne, ale chyba o tej porze będą nieczynne
– Park Zdrojowy też piękny, kilka lat temu odnowiony, w centrum pomnik Królowej Jadwigi, grająca fontanna, ale zimą też nieczynna
– no i w jednej z bocznych uliczek przy Rynku stoi tramwaj, którym jako dziecię jeździłam z dworca PKP do Szymborza, miejsca urodzenia mojej mamy
do rodziny brata i siostry mamy
i tak część wakacji spędzaliśmy
na cmentarzu grób Papuszy.”
I jak było nie jechać tam gdzie rodzinne goni ślady i grób Papuszy, poetki przez wiele lat związanej z naszym Gorzowem … .
I było jeszcze coś co dominowało nad wyborem tego miasta, coś bardzo ważnego dla mnie , osobistego. Bo z tym miejscem są związane wspomnienia mojego Taty. To właśnie tu zaczęła się wojenna gehenna moich Rodziców. Tata miał wtedy zaledwie 31 lat, piękną rodzinę – pięcioletniego synka Zenona, żonę która nosiła w łonie ich drugie dziecko i pracę na kochanej od dzieciństwa kolei. Po ukończeniu Szkoły Technicznej w Wilnie, tam pracował. I nagle zły los, albo raczej źli ludzie, to wszystko przekreślili…wiedziałam, opowiadał jak było, ale znalazłam Jego notatkę, gdzie w wielkim skrócie spisał to, co się wydarzyło. Przepisałam. Te daty i przypisane im wydarzenia, lakoniczne słowa bez ozdobników, bez rozwinięcia, krzyczą. Dla mnie są przejmujące. Wybrałam to, co mnie uderzyło :
Już w lipcu 1939 pracownicy kolei byli szkoleni w zakresie ochrony kraju, Tata został zmobilizowany jak żołnierz( kolejarze to służba mundurowa), dwa dni przed wybuchem wojny pojechał jakby na jej spotkanie. A potem aresztowany, wożony aż do Królewca- niezrozumiałe . Potem obóz, pasiaki………
A oto notatka Taty w całości.
„ – VII.1939 r. Wilno-
Pracownik Polskich Linii Kolejowych( PKP). Kurs szkoleniowy do ochrony kraju- naprawa torów
– 30.VIII.1939 Wilno
Rozkazem wojskowym delegowany do Poznania –DOKP
– 31.VIII.1939 Wilno
Wyjazd do Poznania
– 1.IX.1939 Poznań
Skierowanie do Inowrocławia- ważny węzeł PKP
– 2-6.IX.1939 Inowrocław
Naprawa torów kolejowych po bombardowaniu Niemieckim
– 7.IX.1939 Inowrocław
Ucieczka- pieszo, wozem przed nacierającymi i bombardującym wrogiem w kierunku do Wilna- do rodziny- ciężarnej żony i 5-letniego syna
– 11.X.1939 Prostki
Zostałem aresztowany przez niemiecką straż graniczną.
– 18.X.1939 Olsztyn
Bez badania, po kilku dniach przewieziono mnie do Olsztyna i osadzono w pojedynczej celi.
Po sześciu tygodniach wywieziono mnie do obozu w Hohenbruch- nakaz aresztowania Heindriecha.
– XI. 1939 Hohenbruch
Karczowanie lasów, oczyszczanie dróg z zasp śnieżnych
– II. 1940 Królewiec
Z innymi więźniami przewieziono nas do więzienia w Królewcu.
– III. 1940 Berlin
Z Królewca pociągiem zostaliśmy przywiezieni do Berlina- w podziemnych celach więzienia Moabitch byłem kilka dni.
– 30.III.1940 Sachsenhausen
Otrzymałem pasiaki i nr obozowy 17 887.
W obozie tym byłem do dnia 21.IV.1945- do dnia ewakuacji
Po marszu śmierci , zakończeniu wojny zostaliśmy uwolnieni przez wojska amerykańskie koło Schwerina.”
Gdy czytam o tych losach Taty , nie wiem kto bardziej cierpiał. Czy On, czy moja biedna Mama. Mama przez kilka lat w ogóle nie wiedziała co się stało z mężem. W lutym 1940 roku urodziła dziecko, któremu nadała imię ojca- Wacław. Mały Wacuś nigdy nie poznał ojca. Był mądrym nad wiek i dorodnym dzieckiem. Matka dwoiła się i troiła by wychować synów. Gdy Wacuś miał 4,5 roku w ciągu trzech dni zmiotła go czerwonka którą przywlekli Rosjanie, gdy wkroczyli po raz drugi na Wileńszczyznę. Dziecko umierało na tapczanie w domu, bez pomocy lekarskiej , której w czasie wojny nie było, Mama leżała obok i czuła jak nóżki synka stają się coraz bardziej chłodne ….
Wybaczcie tę dygresję, nieco chaotyczne to wspomnienia, ale siedząc przy laptopie w tym mieście, nie mogę inaczej.
Tutaj wszystko to jest bardzo bliskie, tamten dawny czas wraca z łoskotem kolejnego pociągu mknącego torami pobliskiej magistrali kolejowej…
…i pewnie Tata tu zagląda z tamtego świata , bo drogi kolejowe i mosty ukochał od dzieciństwa , był im wierny do końca a wojenny Inowrocław odmienił jego życie, życie całej rodziny…..i na moim sercu i chyba w genach zostawił bolesny ślad, jak pieczęć…..
Widok z okna pokoju w Sanatorium Modrzew….