Pożegnanie z uniejowskimi ptakami .
Opuszczam chłodny dziedziniec zamkowy i ponownie zanurzam się cienistych alejkach, wśród soczystej zieleni.
Jak zapowiedziałam poprzednio, koniec już z historią , już nie czytam, jeno oglądam i słucham i wdycham.
I w parku pachną drzewa wielkie, szumne, sypiące suchymi gałęziami gdy powieje silniejszy wiatr. I gdy spada nieopodal wielki konar, odczuwam trochę strachu, ale myślę, co komu pisane…i idę dalej.
Wita mnie dźwięczny skrzek , właściwie skrzekliwy krzyk , bardzo charakterystyczny, codziennie słyszany, często powtarzany.
Już wiem, że to rozmawiają ze sobą pawie.
Założono bowiem tutaj, na terenie parku, niewielki ogródek z wybiegami dla ciekawego egzotycznego ptactwa. Prowadzi je jakieś poduniejowskie gospodarstwo, którego nazwa widnieje na ogrodzeniu. Pewnie tam można też kupić takie dziwadła skrzekliwe.
Tutaj przebywają dwa duże pawie płci męskiej i dwie panie pawice. Te pary są rozdzielone siatką, widocznie taka jest potrzeba. Jednak po jej obu stronach łączy się drewniana poprzeczka, na której to ptaszyska wypoczywają.
Jeden paw posiada typową barwę i połysk upierzenia oraz długi ogon , czasami smętnie spływający daleko na ziemię . Po rozwinięciu ogona paw pokazuje swoje śliczne kolorowe, połyskliwe pióra , takie jakie zdobią czapki krakowiaków.
Drugi paw jest śnieżnobiały, zjawiskowy. Gdy w wielkim podnieceniu i gulgocie rozpościera swój ogon wygląda zjawiskowo i pomimo że to porównanie nie przystaje do jego płci przypomina pannę młodą w koronkowej kreacji. Cudne są te jego białe pióra.
Jego partnerka jest pstra, a partnerka pawia pstrego jest biała. Zastanawiam się dlaczego tak jest. Czy to działanie celowe ich opiekuna i wynika z jakiś potrzeb prokreacji, wytworzenia nowych kolorytów pawich u ich potomstwa czy jest to spowodowane sympatią pawich panów to właśnie takich pań. Może działa w tym wypadku powszechnie znane w biologii , odwieczne prawo przyciągania się różnorodności. Nie wiem, tak sobie tylko spekuluję. Pewnie gdybym zapytała pana, który codziennie przychodzi do tej ptasiej gromadki , wysypuje ziarno a czasem przynosi im jakieś bułki , może by jednoznacznie odpowiedział. A może nie on, ale można by skontaktować się z hodowcą. I to jest kolejne zadanie dla mnie na przyszłość. Postanawiam więc nieodwołalnie jeszcze kiedyś odwiedzić Uniejów…
Tymczasem panie pawice w ogóle nie wykazują zainteresowania swoimi partnerami, obojętnie skubią trawkę i jakieś niewidoczne ziarenka , przemykają obok podnieconych panów , ale może też to tylko maska. Obojętność wszak potrafi podniecać…
Jednym słowem te hałaśliwe skrzeki i wrzaski wydają panowie szykując się w zaloty i wówczas możemy podziwiać ich cudnie rozpostarte ogony. Jest to naprawdę spektakl. Ileż wkładają energii w to uwodzenie, przysiadają na silnych nogach, potrząsają kuprami, rozwijają te swoje niesamowite ogony by pokazać pełnię krasy, kierują te wachlarze w stronę tej jedynej, nieomal zagarniając je w te przedziwne ramiona. A one nic. Dalej obojętnie przemykają obok nich, powodując jeszcze większe przyspieszenie tańca pana pawia. Wyobrażam sobie jak szybko biją te podniecone samcze serduszka jak grają hormony. Cudne są te baletowe wyczyny pawi, naprawdę cudne.
Potrafię siedzieć na pobliskiej ławeczce godzinami i patrzeć na tę grę uczuć, barw, lśnień i cudów przyrody…
Niższe piętro jeśli chodzi o wielkość ptactwa stanowią złociste bażanty królewskie.
Pawie ich nie zauważają. Zresztą bażanty też mają swój świat. Są piękne. Często podchodzą do siatki i patrzą na mnie bażancim a chciałoby się powiedzieć – sokolim bystrym wzrokiem. Nawet udało mi się sfotografować jedno takie spojrzenie.
I nie mogę się nadziwić, że ktoś potrafił uśmiercać te piękne mądre ptaki o nieomal ludzkim spojrzeniu by następnie je podawać na królewskie stoły . Myślę, że nie tylko na królewskie, pewnie też na stoły kolejnych właścicieli zamku w tym licznych arcybiskupów.
No cóż, okrucieństwo ludzkie nie znało granic….
Inne grupki ptactwa do kurki całe opierzone, poruszające się jakby na kuleczkach czyli króciutkich nóżkach całkowicie pokrytych piórkami…wydaje się, że jest im trudno tak żyć, ale przyzwyczajone od urodzenia nie do chodzenia, ale toczenia się zawsze mają zadowolone miny…