Wieniec Zdrój, Sanatorium Zacisze, ponoć przeznaczone do wyburzenia
Wieczorne Sanatorium Zacisze
Park i nowy, jeszcze nieczynny obiekt
Pawilon zabiegowy w kompleksie z sanatorium Tęcza
Szlak w wienieckim lesie
Po wstępnym rozejrzeniu się i po zachwytach sosnowych zakwaterowaliśmy się zgodnie z rezerwacją w Sanatorium o dziwnej w tej kujawskiej okolicy nazwie Hel. Od razu przyszło skojarzenie z tym prawdziwym Helem, wąskim pasemkiem lądu pomiędzy zatoką Gdańską a Bałtykiem, z szumem morza, zatopionym miastem na końcu półwyspu a także fokami karmionymi o 14 czy 15 na oczach ludzi przez fajnych młodych pracowników Gdańskiego Uniwersytetu. Każda foka ma tam swoją tabliczkę, tzw. target. Gdy pracownik pokazuje odpowiednią, tylko ta jednak foka podpływa, dotyka nosem do swojej tylko swojej tabliczki, którą doskonale jak widać rozpoznaje i w nagrodę dostaje rybę.
Ale ja jak zwykle popłynęłam dygresją. Więc wracam. No cóż, jak Hel to Hel. Ten prawdziwy. Ale ten wieniecki okazał się miły, z własnym klimatem. Jest niewielki, pokoik był całkiem całkiem z dużymi oknami wyprowadzającymi wzrok prosto na sosny. Jakżeby inaczej?
Wieniec Zdrój to ociupeńka miejscowość uzdrowiskowa położona wyraźnie wyżej niż okoliczny Włocławek rozłożona na wydmach porośniętych lasami sosnowymi, muszę się powtarzać, bo to ważne, przetkanymi nagimi o tej porze roku drzewami liściastymi , obejmowanymi za nogi przez rozłożyste jałowce. Na pniach drzew zaznaczono szlaki turystyczne, drogi rowerowe a także śmiesznie wyglądające pieczątki z grzybami. Podobno lasy te rodzą obficie grzybowo i w sezonie ludzie zbierają tu mnóstwo różnej maści kapeluszowatych . Okna sanatoryjnych obwieszone sznurkami z nanizanymi grzybami przybierają smak i zapach prawdziwego letniska. My na razie oglądaliśmy wytyczone drogi z pieczęcią grzybową na pniach , węszyliśmy zapachy zbutwiałych liści zmieszane z wonią wszechobecnej żywicy.
W centrum znajduje się nieco wyżej położony niewielki park z młodymi nasadzeniami różanymi, magnoliowymi etc. Wszystkie roślinki miały jeszcze plakietki z nazwami. Oj, musi być tu cudnie, jak to wszystko zakwitnie. Teraz sobie to wszystko smacznie spało, tylko wielkie sosny sięgające nieba tam rosły , w pewnych odległościach jedna od drugiej tworząc z koron przepiękną podniebną sieć. Tak smak parku był niepowtarzalny, nie mówiąc o tym , że jak się okazało, jedynie tam miał zasięg mój telefon komórkowy, gdyż sieć T- mobile była poza tym nieosiągalna. Działał na szczęście Mirkowy Plus i ponoć jeszcze Play. Tak więc ów park stał się nam jedynym oknem na świat. Może to i dobrze, że należało wyleźć z domu i dam się udać by złapać zasięg. W ten sposób filtrowała się część informacji ze świata, które mogły zaburzyć wypoczynek , oszczędzając ludziom czasem niepotrzebnych emocji codziennego dnia toczącego się gdzieś daleko.
Na obrzeżach parku znaleźliśmy tylko 4 sanatoria. Był tam pudłowaty czteropiętrowy , pokomunistyczny Hutnik , położony najdalej, po drugiej stronie parku rozsiadła się niezła w kształcie architektonicznym willa Zacisze. Jak się dowiedziałam, ponoć ma zostać wyburzona. No cóż, czasem remont jest droższy niż wyburzenie i postawienie nowego obiektu. Nie wiem jak to będzie wyglądało, i pewnie niedługo moje zdjęcie będzie miało wartość historyczną . Za Zaciszem w głębi był ukryty nasz Hel o którym już wspominałam. Nieopodal posadowiono nowiutki pawilon zabiegowy nieomal opierający się o ścianę lasu połączony ze starym, też odrestaurowanym w którym teraz mieści się sanatorium Tęcza. Z zewnątrz Tęcza wygląda ładnie, ale ktoś mi powiedział, że niestety są tam pokoje bez łazienek. To piszę ze względu na informacyjny cel, jeśli ktokolwiek chciałby się tam wybrać, niech wie.
Z każdego miejsca parku widoczny był nowy wielgaśny, chociaż 4 piętrowy obiekt, niestety nieco komunistyczny ale na szczęście balkoniasty w kształcie litery U, zwróconej brzuchem do przebiegającej za prywatnymi domami szosy do właściwego Wieńca. Mirek obliczył krokami, że jedno ramię U ma długość ok. 120 m. Trwają tam jeszcze prace wykończeniowe, ponoć w maju ma nastąpić otwarcie. Jak głosi fama i ulotka będzie tam miejsce dla 900 kuracjuszy- 70 miejsc dla niepełnosprawnych, reszta to komercja no i NFZ. Jest tam basen i różne instalacje SPA- w tym fryzjer z kosmetyczką itd.
Dla nas jedynym plusem może być widok z najwyższych pięter, uwielbiamy takie no i oczywiście sąsiedztwo lasów.
Ten kolos budzi obawy, czy aby na pewno znajdzie się tylu chętnych by go zaludnić, ale pewnie nowy właściciel całego uzdrowiska to sobie wyobraża. Nasz Hel ma być podobno zamknięty i remontowany, a willa Zacisze w ogóle zburzona. Pożyjemy, zobaczymy. Mirek zapowiada, że jeszcze odwiedzimy to miejsce. Tego nie wiem, ileż to razy tak planowaliśmy, a potem się okazywało, że stale nie przychodził ten czas.
Ale na razie Wieniec Zdrój na stałe zagościł w naszych sercach i żyje we wspomnieniach. I to dobre….