Stefania z domu Jakubiec ,1932 rok, tuż po ślubie z Wacławem Łukaszewiczem…. długo później Moja Mama
Mamo, moja Kochana!
Czy za Tobą tęsknię ? Chyba nie. Bo wiem, że przeżyłaś długie i trudne życie. I już bym nie chciała, byś na tym padole łez przeszła swoje kolejne piekło. Odchodziłaś, tak jak Tata, w swoim ukochanym żoliborskim mieszkaniu, na swoim łóżku, tak jak chciałaś. Trzymałam Twoje delikatne dłoni i czułam jak zaświaty odbierają im ciepło życia. Było to przed 17 laty , ale byłaś z nami długo i stale jesteś. …Mamo….moja Mamo…
Mamo, beskidzka twarda góralko, nie pieszczona przez rodziców , dzieckiem byłaś, gdy myślałaś że nie jesteś kochana. Drogą przebiegającą obok domu w jej Godziszce, często przejeżdżała pięknym powozem bardzo elegancka pani. Opowiadałaś Mamo, często opowiadałaś , że malutką dziewczynką będąc bardzo lubiłaś przesiadywanie na wysokim progu domu z poczerniałych bali w swojej Godziszce. Któregoś dnia powóz zatrzymał się przed Waszym domem , pani wysiadła i spytała, czy jest ojciec. Odpowiedziałaś twierdząco. Pani zniknęła w czeluściach domu, a Ty słuchałaś o czym rozmawiają we wnętrzu. Dygotałaś ze strachu nie bardzo sobie zdając sprawę z celu wizyty tej pani. A pani proponowała, że spośród Waszej gromadki wybrała Ciebie, że zabierze do swojego dworu i wychowa tak, jak zechce ojciec. Widzę tam Ciebie, malutką chudą z tym swoim jarzącym błękitem oczu, , gdy jesteś cała ogromnym lękiem swoich kilku lat, czekasz na to, co odpowie Ojciec. Czekałaś…. I gdy ojciec odpowiedział po swojemu, po góralsku : „ nie mam dziecek na rozdawanie”, odetchnęłaś z ulgą i poznałaś co to jest Miłość rodzicielska .
Miłości byłaś spragniona aż do końca swoich dni. Już długo nie opuszczałaś łóżka, gdy jak zwykle gdzieś wyjechałam i po powrocie przyszłam do Ciebie pytając niespodziewanie , bo nigdy nie używałam takich słów- czy się cieszysz , że jestem? Odparłaś filozoficznie i mądrze też pytaniem- a czy się cieszyłaś, gdy kiedyś byłaś spragniona i ktoś ci podał wodę?…
Tak Mamo, tego się nie zapomina. Za mało okazywałam czułości, bo nie zostałam tego nauczona. Dałaś mi piękne chwile ciszy jak ta na zdjęciu, swoją mądrość, stanowczość , zaszczepiłaś umiłowanie książek , opowiadałaś pięknie , słuchałam pomimo tego, że historie się powtarzały. Jednak zapamiętałam …Twoje opowieści były pięknie konstruowane, nie przynudzałaś, zawsze kończyły się zgrabną puentą i bił z nich żar Twoich pięknych dużych bardzo błękitnych oczu…
Gdy byłam niegrzeczna, nie słyszałam do Ciebie lawiny słów, tylko milkłaś. Twoje milczenie było jak przywalający człowieka głaz . Musiałam używać różnych metod, by przełamać, przebłagać. Tak Ciebie też pamiętają moje dzieci. Milczenie Babci było jak przywalający człowieka głaz, mówią. Paulina powiada, że wolałaby zwykłe zasłużone zresztą lanie.
Bo opiekowałaś się naszymi dziećmi , byłaś z Tatą naszą ostoją, kotwicą. Nieraz łódź naszej rodziny poniosłyby fale, gdyby nie ta Wasza kotwica.
Nie umiem dziękować za to wszystko, bo ludzkich słów brak. Ale Ty wiesz, że byłaś dla nas wszystkim…
Za taką piękną ciszę dałabym dużo. Ale to se ne vrati….
W domowym albumie jest tylko takie ładne zdjęcie z naszą córką….całą czwórkę tak samo troskliwie przytulała.
Jeszcze krzesło, ulubione robótki ręczne- och jaką mnogość sweterków wydziergały TE RĘCE….całuję Twoje Ręce , Mamo