I było ostatnie spotkanie z Tobą Marku, a właściwie z powłoką cielesną tylko, zamkniętą w jakimś podłużnym opakowaniu zwanym trumną . Nie mam racji, to było spotkanie z Tobą, żywym tylko gdzieś tam bujającym w przestworzach, z Twoją Duszą Nieśmiertelną . Bo było Twoje zdjęcie portretowe w tym maleńkim kościółku na Bródnie , Twoje spojrzenie spod szerokiego czoła , zza okularów , kształt nosa , sumiaste wąsy… wszystko to spowodowało, że jeszcze raz dopuściłeś nas do siebie, blisko tak jak na naszym nadbużańskim tarasie. I została przywrócona ta jedność tamtejsza i wspólna radość z wiosny i ptaków koncert w koronach starych drzew – po łzach oczyszczających które niepowstrzymanie spod powiek. Taki z nami pozostajesz . Właśnie taki- w naszej pamięci, dopóki żyjemy i żyją nasze dzieci i wnuki, które tak bardzo lubiły odwiedzać Twój i Małosi domek by obejrzeć Twoje królestwo narzędzi a Małgosi ogrodnicze, przywitać się z kotami oraz pogadać o cudach przyrody, których dotyka Małgosia z wielką znajomością i miłością tematu
Ta ceremonia nie była wreszcie ponura, bo miły ksiądz, który mówił krótko z powodu iż pogrzeb za pogrzebem, bo cmentarz to wielki, ponad 100 letni ale też z powodu , że ten ksiądz już taki jest. Zresztą nosi Twoje imię, Marku….I nieodzowna trąbka z dala i Milczenie może niezbyt udane ale zaraz fenomenalnie, zniewalająco wykonana Modlitwa Okudżawy, której tak lubiliśmy słuchać. Ta Modlitwa uwolniła nasze spętane ziemską przynależnością dusze , dała rzewność ale też i wielką siłę a przede wszystkim nadzieję . Że jest KTOŚ nad nami, że jest inne lepsze życie , dokąd wszyscy zmierzamy. I że będziesz na nas czekał z niezwykłymi rzeźbami z obłoków własnoręcznie przez siebie wymodelowanymi, przewyższającymi urodą Twoje ziemskie , ze zwyczajnych korzeni- choć to upodobanie do korzeni , które tak bardzo lubię fotografować gdy wystają nad powierzchnię naszej drogi -ten związek mentalny i emocjonalny z korzeniami to jakby połączenie ziemi i nieba – bo z ziemi pochodzimy, …..
I przytulenie Małosi, trwanie w przytuleniu i głaskanie po głowie- moja Maleńka powiedziałam nagle. Oderwałyśmy się od siebie, popatrzyła jak to Ona, żartobliwie – jaka tam maleńka….
Szłyśmy piękną aleją wśród wiosennej radosnej przyrody i nagle Małgoś powiedziała – Pan Bóg zabrał Marka i rzekł- mam dość, wokół mnie tylu partaczy, jesteś znawcą wszelakich tematów , a szczególnie hydraulicznych. Teraz mocno przecieka niebieski strop – jesteś mi potrzebny – zabieram Cię. ….i zabrał….
Nasza nadbużańska droga…..tam ziemskie ślady…..i Niebo , rzeźby Marka….