sobota, 31 grudnia 2011 13:17
Zawsze fascynowały mnie dłonie.
Zachwycam się niezwykłym tańcem dłoni dawnych andaluzyjskich Cyganów. Ulegam magii. I po chwili wiruję w rozszalałym i różnobarwnym świecie flamenco.
Gdy słucham, jak śpiewa Edith Piaf, stale widzę jej dłonie. Nieruchome i świetliste. Śnieżnobiałe i jakby zawieszone w aksamitnej czerni ekranu. Milczą, ale tak wiele mówią…
Zatrzymuję się przy rzeźbach.
Oglądam zdjęcia.
Zdjęcie pierwsze – pomnik nad grobem Krzysztofa Kieślowskiego na warszawskich Powązkach. Czuję kamienną chropowatość jego dłoni obejmujących ostatni kadr…
To miejsce jest zaklęte. Bo ilekroć tam przychodzę, zawsze widzę w tych dłoniach kolejny kadr swojego życia…
Albo kontrowersyjna rzeźba „Imploracja” w pasażu Wiecha. Dla mnie piękna. Zatrzymuję się tam i rozmyślam.
Gdy spotykam ludzi, bardzo lubię oglądać ich dłonie.
Mają różne kształty, barwę, smukłość palców, budowę paznokci.
Podobno można z nich rozpoznać charakter człowieka, a nawet jego płeć.
Są bardzo wyróżnione przez naturę, bo naznaczone dziwnymi niezmiennymi liniami.
Podobno można z nich przepowiadać przyszłość.
Są żywe i ruchliwe. I jakby obdarowane własnym niezależnym życiem.
Ale potrafią też mówić o stanie naszego ciała i duszy. O niepewności, smutku, zdenerwowaniu, radości.
Czasami oglądam swoje dłonie.
Urodziły się ze mną w Gorzowie. I długo były tylko gorzowskie.
Dziecinne, nieporadne, zaplamione atramentem, spierzchnięte od mrozu, nieświadome życia, łatwowierne, naiwne i ufne.
Spędziłam z nimi tyle lat.
Cierpliwie uczyły się ze mną życia.
Lubię swoje dłonie.
Lubię je za to, że nie kłamią.
Niezależnie od ilości wcieranego kremu mówią o czasie, który minął…
Dobrze zapamiętały i opowiadają o wszystkim…
Dotykały już chyba wszystkiego, co można było dotknąć na tym świecie…
Są na nich ślady zwykłych przedmiotów, mokrej wiosennej ziemi, świeżej zieleni, wiatru , śniegu, deszczu i morskiej wody…
Jest tam wieczorny chłód i letnie ciepło wody z jezior i rzek…
Zapisały dotyk ciał obojętnych, ukochanych, cierpiących i tych, którzy odeszli…
Gdy bardzo pragnę spotkania z kimś nieobecnym, otwieram swoje dłonie, czytam i włączam wyobraźnię.
I widzę tych ludzi, widzę te zdarzenia.
Tworzę obrazy.
Czuję zapach, smak, dotyk i słyszę czyjś głos.
I jest dobrze…
Prawie dobrze…
Tekst własny zamieszczony w portalu MMGorzow.pl pod nickiem Łuka, dnia 26.02.2010
Komentarze do wpisu
- dodano: 13 stycznia 2012 19:39
„W dłoniach świat się zamyka
Pierwszym i
ostatnim pocałunkiem….”autor Meg
- dodano: 08 stycznia 2012 13:19
Witaj
Bardzo się cieszę z Twojej decyzji. Powodzenia na blogowej ścieżceautor Maria
blog: bakhitaa.bloog.pl/