W pokoiku , który zajmowała moja Mama z koleżanką zamieszkały także myszki.
Mama wielokrotnie opowiadała, że siedziała cichutko i wówczas z norki wyłaniał się wąsaty nosek , potem następny i myszki wdrapywały się na stół, gdzie młode nauczycielki zostawiały im okruchy chleba.
Którejś nocy, mama usłyszała pisk , który się wydobywał spod jej poduszki. Uniosła poduszkę i prześcieradło i zobaczyła , że w sienniku ma swoje gniazdo rodzinka mysia. I właśnie urodziły się młode, co oznajmiały całkiem donośnym piskiem.
Podobno Mama wcale nie była przerażona i nie reagowała na takie sąsiedztwo.
Słuchałam z niedowierzaniem tej opowieści. Do tej pory nie mogę wyjść ze zdumienia, że można było przyjaźnić się z myszami.
Ale Mama opowiadała to z takim uśmiechem i sympatią dla tych stworzonek, że w końcu uznałam, że tak było naprawdę.