Terapia Wiechem.

Kochani. Zacznę trochę refleksyjnie- jak ten czas leci. Ale fajnie jest, bo żyjemy, możemy się spotykać ( przynajmniej tutaj), a wiosna poważnieje. Zieleń już dojrzała, ma smak lata, tylko jeszcze niektóre ptaszęta , widać spóźnione w zalotach , szaleńczo, obłędnie śpiewają . Jest pięknie…Już  wczoraj wrócił do mnie temat, zarzucony przed pół rokiem. Bo może pora na uśmiech…tak więc jesteśmy w rozdziale Terapia Wiechem.

Kopiuję to, co tutaj napisałam zimową porą, ot, gwoli przypomnienia. A potem przepisany detalicznie tekścik samego Wiecha. Zapraszam :

 

WiechRozmawiającyDorożkarz.jpg

Wiech , dorożkarz i Warszawa. Zdj. z netu

To co poniżej już tu było , ale gwoli przypomnienia. Uśmiechnijmy się do starych tekstów, one o to proszą…

 

Barwy życia mojego Terapeuty

   Za oknem styczeń śnieży, chałupka jeszcze śpi, jest cichutko, najciszej. Ja w szarym zacisznym ciepełku przed laptopem. Żyć nie umierać powtarzam.

A w dodatku umówiłam się  z Wiechem. I wiecie co,  kochani ?.

Przyszedł i jestem z nim i czuję wśród zamętu na świecie jego terapeutyczną dłoń i uśmiech. Mówi, odleć ze mną z tego świata, do mojego. Jest bezpieczny kolorowy pogodny ciekawy i wystarczająco daleki by ochronić przed złem wszelakim.

Zapraszam i Was na ten seans terapeutyczny. Będzie fajnie!

        Miało być słów parę o Terapeucie, ale tak się nie da. Bo trzeba obszernie, zamknąć wszystko co się da w tekście, wszystko ma znaczenie. Bo życiorys ten okazuje się bogaty i barwami nasycony.

I tu się kłaniam  panu Tomaszowi  Urzykowskiemu (ach to imię mojego dziadka i także Pierwszego Zauroczenia, opisanego tu detalicznie w Opowieści Sylwestrowej).

Pan Tomasz  Urzykowski 12 sierpnia ubiegłego  roku, z okazji 120 rocznicy urodzin Wiecha zamieścił  bardzo ciekawy artykuł w Wyborczej. Starannie zebrał dane z książek o pisarzu i z jego autobiografii i pięknie  opracował.

Jeżeli nie czytaliście, Kochani, postaram się podać tu w skrócie, dodając jeszcze inne informacje oczywiście znalezione w necie. Zamierzałam uczynić skrót, ale jak widzę, niestety mocno skrócić  nie da, bo wszystko w nim ważne.

       Podobno  było tak , że gdy czytelnik tekstów Wiecha spotykał go na gruncie prywatnym czy zawodowym wpadał w osłupienie.

Otóż ten człowiek piszący gwarą ludzi z nizin społecznych, cwaniaczków z warszawskich przedmieść, był wytwornym , elegancko ubranym panem, czarował swoich rozmówców wyglądem i erudycją. Posługiwał się piękną, nieskazitelną polszczyzną….

 

WiechNa102.jpg

 

Własnoręcznie przepisałam kilkanaście tekstów Wiecha, bo nie znalazłam ich w necie, a tę książeczkę  pożyczyłam z michałowickiej biblioteki, więc należało ją oddać. Jak na razie nie mam odpowiedzi z e-antykwariatu , gdzie zamówiłam wszystkie tomiki, kiedyś wydane….

 

” TRUBADZIADAK

 

   Gienia pasjamy lubi uczęszczać do teatru Wielkiego na placu Teatralnem. Spodobają się jej zwłaszcza te antrakcje, czyli przerwy w przedstawieniu. Kiedy może sobie po froterowanej posadzce pochodzić, marmurowe ściany, kryształowe żyrandole, publiki i dobrze zaopatrzone bufeta obejrzyć.

   Chociaż nie powiem, samem przedstawieniem także samo sie interesuje, tylko że nie zawsze można sie połapać, o co sie faktycznie rozchodzi.

    Bo sztuki są śpiewane i każden artysta jeden przez drugiego stara sie głośniej melodie zasuwać, chromoląc tak zwane libretto, czyli streszczenie. Derekcja drukuje co prawda w specjalnej książce detaliczny opis tego, co sie na scenie wyprawia, ale nie można nigdy zdążyć przeczytać , bo już sie ciemno na sali robi.

    My z Gienią zaczem zdążem prześlabizować pierwsze odsłone pierwszego aktu, już jest trzecia drugiego, tak że w informacji znajdujem sie stale i wciąż mocno do tyłu.

    Zwłaszcza trudno sie nam było rozebrać w ostatniej premierze, na którą pare dni temu w tył Gieniuchna mnie zaciągła, pod tytułem „ Trubadur”. Tyle tylko żeśmy sie koniec końcem połapali, że jest dwóch braci hrabiów, którzy do jednej ciziuli imieniem Leonora uderzają. Jeden z tych braciszków został sie jako małoletnie dziecie porwanem przez Cygankie i nie wiedząc, że z hrabiowskiej rodziny pochodzi, za trubadura sie zatrudnia. To znaczy, że za zapiewajłe jest w cygańskiej orkiestrze i do taktu na gitarze brzdąka.

    Ta bliżej nie znana dziewica Leonora woli Cygana od naturalnego hrabiego, któren tak sie nazywa jak te kino na Marszałkowskiej …” Bajka”, nie „ Bajka”.. nie „ Luna”. Otóż więc ten ów hrabia Luna porywa te dziewice z klasztoru i na siłe chce noc poślubne uskuteczniać, ale Trubadur na czele cygańskiej orkiestry „ niebiesko- białych” naparza sołdatów hrabiego i Leonore mu odbiera.

     Ale na tem nie koniec, hrabia Luna znowuż jest na wierzchu. Wsadza do mamra Trubadura, starą Cygankie, jego przybraną mamusie, i paru członków orkiestry. Oczekując gimzy, czyli kary śmierci, siedzą w ciemnej celi i śpiewają na głosy smutne tango „ Ostatnia niedziela”. Słysząc to Leonora wychodzi z lasu i przyrzeka swoją rączki Luńkowi, pod waronkiem, że takowy ogłosi amnestie dla wszystkich Cyganów. Ale jest to lipa. Leonora nigdy nie zostanie sie za Luńkową. Z powodu że w pasztetowej kiszce czy też z flaszeczki ( po ciemku nie było widać) zażywa trucizny.

   Jest to trucizna z opóźnionem działaniem, bo kiedy Leosia przybywa do celi, żeby oznajmić Trubadurowi, że bedzie on wolny, zaczem skonała, zdążyła jeszcze odśpiewać półgodzinną arie z dzwonkami, bębnem i czynelami. I to jak zaśpiewała- aż kryształy w żyrandolach dzwonili. Dopiero po pierwszorzędnem wykonaniu kładzie sie wygodnie na ziemi i spokojnie umiera.

    Wskutek powyższego Luniek cofa amnestie, egzekucja sie odbywa , a stara Cyganka kończy sztukie slfoksem pod tytułem „ To był twój brat”.

    Sztuka i owszem, bardzo sie nam spodobała. Gienia  nawet łzy w oczach, chociaż do końca żeśmy sie nie dowiedzieli, po kiego oni faktycznie cholere tyle trupa nakładli i dlaczego stara Cyganka nie powiedziała hrabiemu i Trubadziakowi, co i jak jest?

     Ale na szczęście po zasłonięciu na dobre kurtyny okazuje sie, że wszyscy żyją. Pokazują sie publice, otrzymują bukieta kwiatów, całują sie i wienszują sobie cudownego ocalenia.

    Cała sala bije bis i zadowolniona udaje sie do autobusów.

     Jakeśmy wracali do domu. Gienia powiedziała, że w Zielone Świątki musiem jechać na Bielany, chce porozmawiać z Cygankami, które tam wróżeniem sie zajmują- może od nich dowie sie cóś więcej o tem całem Trubadurze.”

 

 

gulczewo,1999.jpg