Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz.” Drugi szpital dziecięcy w Warszawie” ( 45 )

I już ostatni wpis pod tym tytułem.

Zakończenie  artykułu dr Marii Barbary Chmielewskiej Jakubowicz o historii szpitala Bergshonów i Baumanów nazywanego potem im.Dzieci Warszawy – lub w skrócie Sienna ( Śliska). Z autorką, popularnie zwaną dr Baśką pracowałam w tym szpitalu w latach 1975-1981. Jak już kiedyś wspominałam była wspaniałym zaangażowanym pediatrą , jest nadal ciekawym Człowiekiem. Podziwiałam Jej pasję zgłębiania języka esperanto która była dla Niej oknem na świat. Miała liczne kontakty z esperantystami mieszkającymi na wszystkich kontynentach i często podróżowała, co w czasach wszechwładnej komuny ,  trudnych do przebycia  granic kraju  i izolacji nie było łatwe. Pokonywała te przeszkody w jakiś nieznany sposób i jawiła się nam jako człowiek wolny.

Całe swoje życie zawodowe spędziła w tym jednym szpitalu ( nie licząc pracy w charakterze pielęgniarki w czasie Powstania Warszawskiego) , spisywała jego dzieje i opublikowała w  tomie CXXXIV nr 2/ 1998 „Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” ( rocznik zarządu TLW , który ukazuje się od 1837 roku! ) pod tytułem” Drugi szpital dziecięcy w Warszawie”.

Ponieważ to czasopismo  jest dostępne w necie jedynie odpłatnie, za zgodą autorki zamieszczałam   w tym blogu  tekst artykułu, z uwagi na ograniczenia tego portalu dzieląc go na jakby zamknięte tematycznie odcinki. I teraz z żalem podaję ostatni odcinek , wszystkie można znaleźć w tym blogu w rozdziale

 „ Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz”. ….

 

kasztan.JPG

 

Zdjęcie z ubiegłej jesieni kiedy to odbyłam sentymentalną wycieczkę do mojego dawnego Szpitala. Zamknięty przed ponad 10 laty dziwną decyzją władz Warszawy pomimo niedoboru łóżek pediatrycznych, śpi w koronach starych drzew. A stary kasztan śpiewa mu kołysankę…ależ ckliwy ten podpis, wybaczcie, ale tam zostawiłam kawał mojego serca…

 

 

 ostatni fragment artykułu:

 

 

<<….. Tylko w dobrze zorganizowanym szpitalu- gdy wszystkie działy pracują dokładnie, systematycznie i z zaangażowaniem- mogą być dobre efekty całokształtu pracy. Apteka, laboratorium, kuchnia, administracja, oddziały szpitalne, szkoła, przedszkole- wszystkie te części szpitala wiedziały, że to co robią, robią dla dobra chorego dziecka. Nie bez znaczenia jest fakt, że załoga licząca 150-180 pracowników składa się w 90-95% z kobiet, młodych kobiet, obciążonych obowiązkami rodzinnymi, jest zatrudnione w systemie trójzmianowym, a lekarze pracują na całym etacie z 5-6 dyżurami dobowymi w miesiącu. Szpital był zawsze dla nas drugim domem, w którym spędzało się znaczną część życia. Personel był bardzo zżyty, nie było intryg. A jeśli zdarzały się jakieś nieporozumienia personalne, to szybko i taktownie sprawę załatwiano w gabinecie dyrektora lub siostry przełożonej.

      W latach 1953-1996 leczono w szpitalu 82 602 dzieci. Niestety, mimo usilnych poszukiwań i żmudnych studiów nad 120-letnią historią szpitala, nie udało się ustalić, ilu chorych i rannych leczył szpital w okresie obu wojen światowych ; na pewno była to wielotysięczna rzesza chorych i rannych, którzy znajdowali tu leczenie, pomoc i ratunek.

     Ten stary szpital na Siennej, obecnie  unowocześniony, wyremontowany, lśni czystością i niczym nie przypomina rumowiska gruzów, kamieni, desek, blach, śmieci wśród wypalonych domów „ dzikiego zachodu” sprzed 45 laty, kiedy rozpoczynano działalność. Dokoła wybudowano wieżowce , zieleń w ogrodzie rozrosła się. 70-letnie topole pną się ku niebu

( niektóre z nich powaliły kolejne wichury), a rozłożysty kasztan staruszek co roku odmierza czas w swej wiosennej zieleni i bieli , i w brązie jesieni, ciesząc oczy dzieci wyglądających przez okna.

 

 

Autorka, lekarz pediatra, pracowała w tym szpitalu nieprzerwanie w latach 1953-1990. Jest inicjatorką kroniki szpitalnej, którą prowadziła na bieżąco od 1970r. Gromadziła dokumenty, fotografie i notatki o wartości historycznej, dotyczące dziejów szpitala….>>

 

 

IzbaPrzyjęćByła.JPG

 

Tak obecnie wygląda budyneczek na terenie szpitalnym, gdzie w moich czasach mieściła się Izba Przyjęć. Nie zapomnę czasów dyżurów, kiedy szczękając zębami czasem w kopnym śniegu pędziłam tam na wezwanie jednej z pielęgniarek, bo ” mamy dziecko w Izbie Przyjęć” …a potem niosłyśmy pacjenta po tych schodach zwykle deszczowo lub lodowo śliskich do głównego budynku, gdzie mieściły się oddziały. Dziecko musiało być w Izbie wykąpane, były pobrane  badania- w tym zwykle płyn mózgowo- rdzeniowy, lekarz musiał ustalić rozpoznanie i wydać zalecenia do oddziału …

 

 

schody00.JPG

 

Klatka schodowa głównego budynku szpitala mieści  w półokrągłym wykuszu, piękna, ale niebezpieczna bo schody tam kręte i strome. Kiedyś dr Andrzej Pelc zbiegając z góry z kwiatem w doniczce w dłoni stracił równowagę i zerwał przyczep mięśnia czworogłowego.

Ja zawsze kurczowo trzymałam się poręczy . Ileż razy przemierzyłam te schody z duszą na ramieniu i ściśniętym sercem gdy na którymś z poziomów – oddziałów pogarszał się stan dziecka. A przez 17 godzin dyżurowych miałam je wszystkie pod opieką. Jakże to dawne były czasy, lata 1975- 1981, młoda byłam. A dzisiaj w radio słyszę, że średnia wieku pediatrów wynosi 58 lat. Źle się dzieje w naszym kraju i strach pomyśleć co będzie dalej…

 

Przych1.JPG

 

Jeszcze stoi barak w którym mieściły się przychodnie przyszpitalne( tam też pracowałam jako lekarz zakładowy ) oraz kadry, gdzie należało składać oświadczenia w przypadku nawet parominutowego spóźnienia do pracy. W oświadczeniu należało napisać  dlaczego tak się stało i kiedy się odpracuje…

 

 

SiennaPtak.JPG

 

Ponad stuletnie drzewa obok szpitala( główny budynek po lewej) opisywane przez dr Baśkę jeszcze rosną i jak kiedyś mieszkają w nich ptaki…fragment budynku po prawej to zrekonstruowane kamienice przy ul. Siennej. Z tych okien ciężarna matka koleżanki- Heleny, pani Lenkiewicz,  obserwowała jak jej mąż- lekarz operuje rannych w Powstaniu Warszawskim… trwało to wiele dni i nocy….

 

 Bardzo dziękuję dr Marii Barbarze Chmielewskiej Jakubowicz za wszystko:

za wspólne lata spędzone w tym szpitalu, za spisanie i opublikowanie jego historii ….za to, że jest…

 

Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz.” Drugi szpital dziecięcy w Warszawie”.( 44 )

To już przedostatni odcinek długiej  historii  już nieistniejącego Szpitala Bergshonów i Baumanów zwanego potem im. Dzieci Warszawy a w skrócie Sienna zebrana przez dr Baśkę i opublikowana  w tomie CXXXIV nr 2/ 1998 „Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” ( rocznik zarządu TLW , który ukazuje się od 1837 roku! ).

Ponieważ to czasopismo  jest dostępne w necie jedynie odpłatnie, za zgodą autorki zamieszczam  w tym blogu cały tekst artykułu, dzieląc go na jakby zamknięte tematycznie odcinki. 

        Całość można przeczytać w rozdziale  „ Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz”.

 

siennaSliska.JPG

 

Główny budynek szpitala fotografowany przeze mnie od ulicy Śliskiej . Jeszcze działają tam dziecięce przychodnie specjalistyczne i ponoć  wg właściciela, którym jest  Gmina Żydowska nic mu nie zagraża dopóki służy chorym dzieciom. Ale jak długo uda się utrzymać ten stan – nie wiadomo. Bo miejsce w centrum Warszawy pewnie kusi …

 

 

<<… Przed ponad 10 laty ( art. opublikowany w 1998 r.-przyp. red.) rozpoczęto gruntowny remont budynku głównego, a więc przede wszystkim wymianę stropów między piętrami, dobudowano od strony wschodniej dodatkową klatkę schodową przeciwpożarową ( awaryjną) , a także unowocześniono pomieszczenia oddziałów szpitalnych. W czasie tego remontu część oddziałów musiała być wyłączona z pracy. Pozostałe oddziały nie przerwały przyjmowania pacjentów, pracowano w warunkach znacznie utrudnionych, podczas prac murarskich, malarskich, stolarskich. Przeprowadzono także generalny remont baraku drewnianego, w którym znajdują się pomieszczenia przychodni przyszpitalnej, administracyjne, bhp, kasa i inne. W przychodni zmodernizowano urządzenia gabinetów do kontrolnych badań dzieci. Zainstalowano nowe oświetlenie, umywalnie, wymieniono wykładziny, umeblowanie. Urządzenia  USG – po kilkuletniej pracy w bardzo małych pomieszczeniach- przeniesiono z baraku na parter, do budynku głównego, gdzie obecnie znajdują się pracownia USG, kierowana przez dr Małgorzatę Wieczorek, oraz punkt szczepień z odpowiedzialną pielęgniarką Krystyną Kopeć .

     Na parterze znajdują się jak poprzednio : izba przyjęć, pracownia RTG, EEG, EKG oraz oddział żółtaczkowy, którego ordynatorem jest dyrektor dr med. Ryszard Dębski.( ( art. opublikowany w 1998 r.- przyp. red.).

     Na pierwszym piętrze mieści się oddział neuroinfekcji z ordynatorem dr med. Romualdą Szlachetką; konsultantem jest dr med. Monika Czachorowska. Tu także jest gabinet dyrektora szpitala i sekretariat. Na drugim piętrze są dwa oddziały: oddział obserwacyjny- ordynator dr Maria Gajda, i oddział zakażeń jelitowych- ordynator dr Andrzej Pelc. Na trzecim piętrze w części środkowej nadal znajduje się bibliotek szpitalna oraz po obu stronach oddział żółtaczkowy z ordynatorem dr Teresą Motyką i konsultantem dr med. Haliną Oziemską..

   Szpitalem kieruje dyrektor dr med. Ryszard Dębski przy współpracy swego zastępcy dr Andrzeja Pelca, przełożonej pielęgniarek siostry Zofii Wielbut oraz kierownika administracyjnego Andrzeja Rogójskiego.

    Kosztem ogromnych nakładów finansowych i pracy, mimo niewygód, dzieci przyjmowani i leczono nadal,  aczkolwiek przy zmniejszonym stanie chorych. Po zakończeniu remontu zmniejszono stan szpitala.

     W 1990 r. zwolniono kilka osób z personelu lekarskiego, starszych lekarzy skierowano na emeryturę, a zatrudniono młodych. Obecnie ( art. opublikowano w 1998 roku- przyp. red.) pracuje w szpitalu 26 lekarzy, część na pół etatu, część odbywa szkolenia specjalizacyjne w innych szpitalach…>>

Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz.” Drugi szpital dziecięcy w Warszawie”( 42 )

Niebawem zakończy się artykuł dr Marii Barbary Chmielewskiej Jakubowicz , wieloletniej pracownicy Szpitala im. Dzieci Warszawy z którą spędziłam lata 1975-1981. Była niezwykła, zaangażowana w ratowanie dzieci, koleżeńska i miała pasję poznawania języka esperanto, którą podziwiałam. Ten zapomniany język otwierał Jej liczne kontakty z ludźmi na całym świecie. Niedawno z Nią rozmawiałam, w pełni zaakceptowała mój pomysł, by tekst artykułu wrzucać w tym blogu. Szkoda, że nie może tego przeczytać, bo ma problemy ze wzrokiem. Życzę Jej by nadal była z nami , by towarzyszył jej spokój i akceptacja tego, że życie się kończy. 

Oto cd. historii naszego szpitala dawnego szpitala Bergshonów i Baumanów potem nazwanego Szpitalem im. Dzieci Warszawy w skrócie  Sienna( przy tej ulicy się mieści).

Niestety od ponad 10 lat szpital jest nieczynny, działają w jego obrębie przychodnie specjalistyczne dla dzieci i ponoć dopóki tam są, Gmina Żydowska nie przeznaczy obiektu na całkowitą zagładę, bo miejsce w samym sercu Warszawy jest bardzo atrakcyjne.

Mam nadzieję, że nadal w okolicznych wielkich drzewach mieszka nasz kos , którego śpiew dodawał nam otuchy w ciężkich chwilach zawodowych.

Jak dobrze pamiętam tamte czasy, stale są świeże bo tam raczkowałam w pediatrii i wszystko było dla mnie pierwsze…. wrażenia z tego okresu mojego życia  zapisałam w końcowej części rozdziału tego blogu  zatytułowanego „Na medycznej ścieżce” . Jeśli ktoś zechce tam ze mną wrócić, zapraszam….

( do opisania kolejnych ponad 20 lat spędzonych w Centrum Zdrowia Dziecka jeszcze nie dojrzałam, czas ten nie nadszedł i nie wiem jeszcze, czy nadejdzie)…

      Tak więc wracam do artykułu dr Marii Barbary Chmielewskiej Jakubowicz zatytułowanego „ Drugi szpital dziecięcy w Warszawie „ . Jest to bardzo dokładnie zebrana i napisana z czułością osoby , która spędziła w nim całe swoje lekarskie życie ,  historia dawnego szpitala Bergshonów i Baumanów a potem im. Dzieci Warszawy przy ul Siennej. Artykuł ten  został opublikowany w tomie CXXXIV nr 2/ 1998 „Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” ( rocznik zarządu TLW , który ukazuje się od 1837 roku! ).

Ponieważ to czasopismo  jest dostępne w necie jedynie odpłatnie, zamieszczam  w tym blogu cały tekst artykułu, dzieląc go na jakby zamknięte tematycznie odcinki. Na zakończenie, z szacunku dla autorki,  jeśli mi się uda, podam całość w kilku większych wpisach …

        Oto kontynuacja poprzednich odcinków. Można je znaleźć w tym blogu w rozdziale

 „ Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz”. ….

 

 

 

 

 <<… W czasie stanu wojennego dyżury w szpitalu stały się znacznie spokojniejsze, a liczba chorych wyraźnie się zmniejszyła. Po pierwsze rodzice zgłaszali się z prośbą i żądaniem, by wypisywać dzieci do domów. W takiej sytuacji każdy wolał mieć dziecko , chore czy zdrowe, przy sobie w domu. Po drugie rodzice, mając nawet skierowanie  dla chorego dziecka do szpitala, nie chcieli go hospitalizować.

Ponadto w nocy- przy obowiązującej godzinie milicyjnej- ludzie nie mogli bez przepustki przebywać na ulicach.

Gdy zdarzało się, że karetka przywiozła nocą chorego i został przyjęty do szpitala, rodzice musieli w izbie przyjęć czekać, aż skończy się godzina milicyjna. W nocy, na mrozie, nie mogli przebywać na zewnątrz, trzeba było podawać im herbatę, uspokajać i „ przechowywać” do rana.

    W okresach manifestacji ulicznych w czasie stanu wojennego( 31.VIII. 1982 r. ) załoga szpitala była przygotowana na ewentualność pojawienia się rannych w centrum miasta. Wzmocniono obsadę personalną: dyrektor, jego zastępca, inspektor bhp, pracownicy apteki i pracownicy terenowi nie opuszczali szpitala.

Podczas gazowania ulic trzeba było zamykać wszystkie okna w oddziałach.

Dzieciom na szczęście nic się nie stało. Rannych też nie było.

Ale zagazowane były ulice Sienna, Śliska i sąsiednie jeszcze następnego dnia rano.

    Aktywna „ Solidarność” szpitala ( zapisali się do niej spontanicznie prawie wszyscy pracownicy) wyznaczyła do wyjścia  w tym dniu na miasto trzyosobowe patrole, zaopatrzone w środki opatrunkowe oraz krople do oczu. Nowy Świat został zagazowany błyskawicznie i intensywnie. Trzy osoby zakraplały krople do oczu bardzo szybko i sprawnie, lecz niestety krople wyczerpały się , ponieważ zagazowanych było wielu. Środki opatrunkowe nie były potrzebne….>>

Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz. ” Drugi szpital dziecięcy w Warszawie” cz.16

Artykuł dr Marii Barbary Chmielewskiej Jakubowicz zatytułowany „ Drugi szpital dziecięcy w Warszawie „ został opublikowany w tomie CXXXIV nr 2/ 1998 „Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” . Jest to rocznik zarządu Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego który ukazuje się od 1837 roku.

Ponieważ to czasopismo  jest dostępne w necie jedynie odpłatnie, zamieszczam  w tym blogu cały tekst artykułu, dzieląc go na jakby zamknięte tematycznie odcinki. Na zakończenie, jeśli mi się uda, podam całość w jednym wpisie…

 Oto ciąg dalszy… Poprzednie odcinki można znaleźć w tym blogu w zakładce „ Artykuł dr Chmielewskiej Jakubowicz”.

   

 

 

 

 

 Cz.16

 

<<…..     Należy jeszcze zaznaczyć, ze lekarze Szpitala Bersohnów i Baumanów wraz z lekarzami ze szpitala dla dorosłych na Czystem w okresie okupacji prowadzili prace naukowe nad chorobą głodową. Istnieją bardzo wnikliwe i dokładne opisy postępujących obrzęków u chorych wraz z badaniami pomocniczymi i fotografiami. Wierzyć się nie chce, że głodni i pracujący ponad siły, w obliczu śmierci przygotowywali tę dokumentację. Książka uniknęła zagłady i została opublikowana w Nowym Jorku staraniem JOIN w roku 1946  pt. „Choroba głodowa”. Autorką jest dr Teodozja Goliborska…..>>