Jastarnio, gdzie się podziały nasze wczasy wagonowe?

To ja, Zosia wtedy Łukaszewicz ( ok. 1953 rok )  – na stopniach wejścia do naszego wagonu …. pełnia lata … autor fotografii Wacław Łukaszewicz

Gdzie parowozy z kłębami pary i sapaniem , z tamtych niezapomnianych lat połowy ubiegłego wieku ? Teraz eleganckie szynobusy przemierzają trasę Gdynia – Hel … czegoś żal …

I rok 2014 – pobyt sylwestrowy w Jastarni. Odkrycie , że Wczasy Wagonowe jeszcze są – choć już została tylko znana mi jadalnia i recepcja – wagonów ani śladu …

IJuż kiedyś pisałam o moich wczasach wagonowych, ale nie mogę się powstrzymać od ponownego powrotu do tamtych czasów. Bo dzisiaj jestem na przystanku kolejowym na trasie wiodącej na Hel i gdy czytam jego nazwę- Jastarnia Wczasy od razu pojawia się w sercu czułość pomieszana z radością i niewielką smutą, że jest inaczej niż drzewiej bywało…

 Rozglądam się, wagonów nie ma , jednak za torami jest bardzo znajomy teren , jak kiedyś skromnie ogrodzony siatką z zamkniętą niestety bramą więc kontynuuję obserwacje z peronu kolejki . Z radością rozpoznaję przetrwałą z tamtych lat 50 ubiegłego wieku  naszą jadalnię  i  przysadzistą recepcję. To właśnie z niej odbieraliśmy klucze, a potem gnaliśmy  wzdłuż sznura wagonów by zidentyfikować ten nam przydzielony,  jedyny… 

   Bo lata 50 XX wieku były przaśne, małowczasowe, bezcampingowe, co najwyżej brzydkonamiotowe. A my, dzieci kolejarzy cieszyliśmy się tym,  że cała rodzinka wybywała nad wakacyjne morze , piękne i szumne i w dodatku dostawała na te upojne wakacyjne dwa tygodnie cały wagon, tylko dla siebie. I wydawało się nam , że jesteśmy w dalekiej podróży…i niebawem nasz skład ruszy w siną dal….

    Każdy wagon stał na własnych kołach i najprawdziwszych torach, był towarowy, taki do przewożenia koni czy krów, z metalowymi magicznymi kółkami przymocowanymi do wewnętrznych ścian. Uwielbiałam te kółka….Mieliśmy łóżka metalowe, zgrzebne koce i miskę oraz wiadro na sanitarne ablucje. Dopiero potem podłączono do każdego wagonu wodociąg i pojawiła się najprawdziwsza umywalka.

     Od tych lat wczesnodziecięcych, wagonowych pozostał mi miły charakterystyczny zapach który niektórzy nazywali smrodkiem drewnianych wychodków obficie polewanych chlorowymi preparatami, z komponentą zapachu żywicy pobliskich sosen i morskiego słonego powietrzu. Ilekroć poczułam i nadal gdy poczuję podobny tamtemu zapach, teraz rzadko już spotykany, od razu wiem, że moje  wczasy wagonowe tuż, tuż….oczywiście to tylko wyobraźnia ale uczucie to jest naprawdę bardzo, bardzo miłe…..

    Nie ma już naszych wagonów ale zostają  w pamięci tych, którym dawały radość tak niezwykłą w połowie ubiegłego wieku

    I tak stojąc teraz na peronie w Jastarni Wczasy zadaję pytanie- Jastarnio, gdzie się podziały nasze wczasy wagonowe ?

Może wagony nie konserwowane rozsypały się w nicość, może komuś nie odpowiadał ich wygląd, bo wszak teraz jest to ośrodek wczasowy Instytutu Kolejnictwa. Nazwa brzmi dumnie, więc należało postawić domki drewniane dwuspadowe, brązem malowane a nasze wagony oddać na przemiał. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale się stało.…Jeno dwa budynki o których wspomniałam na wstępie- jadalnia i recepcja stoją jak kiedyś i pewnie śnią dawne czasy…

 I jeszcze się ostała  stacja kolejowa z piękną nazwą Jastarnia Wczasy. Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy zmiana tej nazwy, ale kto wie….w końcu wszystko się zmienia i dobrze jest tak jak jest…

Gdy teraz stoję na stacji Jastarnia Wczasy  widzę tamten czas i już nie muszę wypatrywać  moich wagonów bo one są zapisane w moich oczach i głowie i wszystkich zmysłach…

morze pachnie jak kiedyś i tak samo szumią wielkie sosny a gdzieś w dali miarowo uderzają fale o brzeg…niezmienne…