Wracając do opisu pracy w rejonie nie sposób pominąć tego, co było jakby solą pracy lekarza w tym miejscu,
Były to zwierzenia pacjentów.
Czegóż to ja się nie nasłuchałam.
O życiu tych ludzi w przeszłości, trudach teraźniejszości, problemach z dziećmi , wnukami i sąsiadami.
Musiałam ich wysłuchiwać , gdyż lekarz rejonowy był nie tylko odpowiedzialny za zdrowie swoich pacjentów, ale też musiał być nieomal spowiednikiem.
Zresztą nie sposób było oddzielić tych dwóch spraw- zdrowia fizycznego i psychicznego. Jedno z drugim ściśle się wiązało i zrozumienie problemów życiowych moich podopiecznych pomagało w zrozumieniu ich schorzeń.
Gdy mieli kłopoty w małżeństwie, czy z dziećmi, pojawiały się schorzenia psychosomatyczne, nasilała choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy, choroba wieńcowa, nadciśnieniowa a nawet zwiększała częstość napadów astmy.
Nie mówię już o całej gamie różnych objawów jak bóle głowy, bicia serca wymioty, biegunki depresje w końcu, które ustępowały, gdy sytuacja domowa się poprawiała.
Rozróżnienie tych stanów od jakiejś faktycznej patologii było trudne.
Ale czasami widziałam, jak się rozluźniali i lepiej czuli gdy poświęciłam im trochę czasu, wysłuchałam i właściwie nie potrzebne były porady lekarskie.
No cóż, taka to była moja rola …..