Na zdjęciu (własnym) Skalite – góra w Beskidzie Śląskim, często odwiedzana…
Dni Marianny mijają jak paciorki różańca, który codziennie odmawia, gdy nadchodzi wieczór . . Aż wreszcie, pewnie to było w niedzielę, zapanowało nagłe ożywienie we wsi Radziechowy. Ludziska wylegli przed domy i wypatrywali, bo właśnie z daleka nadjeżdżała piękna bryczka zaprzężona w rącze konie. Zatrzymuje się przed domem Marianny. Wysiada rosły, barczysty mężczyzna. Jest przystojny dojrzały i co widać po świetnie utrzymanych i ozdobionych koniach, bogaty .
Marianna chce uciekać, ale rodzice ją zatrzymują. Posłuszna więc ich rozkazom powoli wraca do chałupy i siada w najciemniejszym kącie izby. Siedzi cichutko, przyczajona i przypomina ptaka, który do tej pory szybował nad górami. I został zniewolony , zamknięty w klatce i tylko czuje jak szybko bije wystraszone serce…
Rodzice wychodzą przed dom, witają się ulegle i zapraszają do domu. Do izby wchodzi Michał. Od wejścia patrzy na dziewczynę, domyśla się, że to ona jest mu przeznaczona. Ogląda ją starannie. Bo przyjechał w określonym celu.
Marianna biernie się poddaje ocenie. Chciałaby wyć z bólu. Ale nie wolno, więc siedzi wyprostowana i z całej siły zaciska dłonie złożone na kolorowej spódnicy. Bo przecież ją wystroili świątecznie. W śnieżną bluzkę , wyszywany serdak, spódnicę rozłożystą w barwne wzory kwiatowe. Matka oddała jej swoje prawdziwe korale, które pulsują czerwienią w ciemnej izbie.
Marianna myśli, że jest na targowisku, gdzie sprzedają konie . I jest poddawana ocenie, czy się nadaje….
Stopniowo łagodnieją gniewne i bardzo brązowe oczy Michała. Widocznie pozytywnie ocenił urodę dziewczyny oraz jej przydatność w jego chałupie i gospodarstwie.
Jest tak jak uznali sąsiedzi, dziewczyna może być jego żoną.
Zdecydowany, prosi ojca o rękę jego córki, przedstawia jakieś propozycje majątkowe.
To transakcja.
Wszyscy wiedzą , że ma pięcioro małych dzieci. Ale czy rodzice Marianny o tym myślą? Prawdopodobnie to dla nich nie ma znaczenia. Tutaj panują brutalne życiowe prawa. Ważne, że dla ich córki jest to poważna partia. Ma szansę wyjść za mąż i zostać panią na gospodarstwi…
Rodzice podejmują decyzję, nie zwracają uwagi na Mariannę , której właśnie pęka serce, a może kamienieje. Nikt nie zwraca uwagi na jej nieśmiały protest. A może ona w ogóle nie protestuje, biernie się poddaje woli rodziców. Nie podejmuje walki, bo już jest przegrana. Musi być uległą dobrą córką. Takie to czasy…
A może jednak któreś z rodziców, matka czy ojciec, mają wątpliwości. I jest im żal, że oddają taką młodą i to oddają właściwie na ciężką pracę, nieomal katorgę i stracenie.
Jest to prawdopodobne, przecież wtedy , nawet w tych surowych górach chyba ludzie mają serca.
Czy można sobie wyobrazić co czuje Marianna, gdy finalizuje się umowa poślubienia wdowca z pięciorgiem małych dzieci.
Może szczęśliwie jeszcze sobie nie zdaje sprawy, z tego co ją czeka.
Jeszcze ostatnie spotkanie z ukochanym. Rozstanie i ostatnie łzy.
A potem już nie płacze, tylko przychodzi do niej wielki smutek i jest stałym mieszkańcem jej oczu. Ten smutek jest wszechogarniający i tak trwały, że po bardzo wielu latach jeszcze go znajduję w spojrzeniu mojej Mamy i jej rodzeństwa.
Na dnie pięknych oczu dzieci Marianny i Michała zawsze się czaił smutek…jak dobrze pamiętam….no może poza władczymi oczami wujka Szczepana….
W ciągu kilku godzin pobytu Michała Jakubca we wsi Radziechowy, rodzice Marianny zgodzili się oddać mu swoją młodziutką córkę oraz omówiono szczegóły wesela a co najważniejsze zasady finansowe. Przecież to małżeństwo było właściwie kontraktem. Co czuła Marianna, nikogo nie interesowało. To, że bogaty wdowiec był dużo starszy i miał pięć córek nie było ważne. Liczyło się to, że stanowił dobrą partię dla dziewczyny.
A ona pięknie wystrojona była mu pokazywana jak lalka na odpuście.
Michał wraca do Godziszki, do swojej chałupy pełnej dzieciarni. Ma trochę czasu na samotne rozmyślania. Musi przebyć ok. 20 km, droga jest trudna. Pokonuje wysokie wzniesienia, ostre zakręty a najgorzej jest, gdy czasami bryczka niebezpiecznie przechyla się na jeden bok. Nie mieści się ona na wąskiej drodze i koła z jednej strony unoszą się wysoko na strome bardzo wysoko uniesione pobocze. Tutaj często się zdarzają takie wąskie, głębokie drogi, gdyż zwykle na ich dnie płyną niewielkie strumyki, które w czasie ulewnych dni niebezpiecznie przybierają, pogłębiając koryto drogi. Teraz to już są asfaltowe, wijące się jednak szosy pomiędzy wsiami….ale wracam do tamtego czasu….
Gdy konie z trudem utrzymują równowagę bryczki, Michał rozmyśla, wyobrażając sobie dalsze życie. Może jest zadowolony, że wreszcie podjął decyzję i jego życie będzie łatwiejsze. Może ma wątpliwości….