Piotr Janaszek z córkami – Zuzanną i Olgą na zorganizowanym przez siebie obozie harcerskim dla dzieci z niepełnosprawnością . Zdj otrzymałam od Olgi.
Niedawno wróciliśmy z Konina, gdzie w Sali Kinowej miejscowego Domu Kultury – 30.11. 2019 roku odbyła się premiera filmu o skromnym tytule „ Doktor Piotr ” . Była to skrótowa opowieść o naszym tragicznie zmarłym przed 20 laty koledze z poznańskiej Akademii Medycznej (wspólne lata 1965- 1971)- Piotrze Janaszku . Były też opowieści ludzi o Piotrze i mnóstwo zdjęć oraz filmików o niebywałej wartości dokumentalno – sentymentalnej. Na to spotkanie dotarła zaledwie garstka kolegów z roku – bo 5 osób – Urszula Mejer , Jerzy T. Marcinkowski, Hieronim Głowacki , Leszek Milanowski , Jacek Rajewski z żoną Jolantą – młodszą od nas także absolwentką AM. Przybycie do Konina nie oznaczało, że pozostali koledzy nie byli emocjonalnie związani z Piotrem. Po prostu rozliczne problemy, także zdrowotne , co w naszym wieku nie jest rzadkością, były przyczyną nieobecności. Ale na pewno wielu z nas uczestniczyło duchowo w tej Uroczystości, daliśmy temu wyraz w mailach do głównych Organizatorek – kontynuujących tę Wielką Ideę – Córek Piotra- Zuzanny i Olgi. Otrzymaliśmy od nich list następującej treści :
Szanowni Państwo,pięknie i z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy przyjechali na premierę filmu „Doktor Piotr”. To były niezwykłe spotkania! „
Życzymy zdrowia tym z Państwa, którym nie udało się być z nami w sobotę. Wiemy, że byliście myślami!
Gorąco zapraszam do Konina do Fundacji PODAJ DALEJ, gdzie codziennie dzieje się dużo dobrego.
Życzę Państwu zdrowia i sił do dalszych działań i dziękuję, że jesteście z nami!
Polecam serdecznie materiał przygotowany przez Telewizję Wielkopolską: TUTAJ
Na Facebooku jest album ze zdjęciami: TUTAJ. Zachęcam również do zaglądania na nasze strony internetowe: https://osadajanaszkowo.pl/ oraz https://podajdalej.org.pl/
Olga Janaszek-Serafin Fundacja im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ KRS 0000 197 058 601 758 333 olga.janaszek@podajdalej.org.pl www.OsadaJanaszkowo.pl ul. Południowa 2a, 62-510 Konin |
Z poważaniem,
A oto nasze myśli i wrażenia z tego Niezapomnianego Spotkania .
Po seansie, kiedy nie mogliśmy opuścić foteli, bo film był przejmujący Starsza córka Piotra- Zuzanna Janaszek – Maciaszek zaprosiła nas na małe kameralne spotkanie z Przyjaciółmi Piotra, dawnymi Współpracownikami i Podopiecznymi . Właśnie wtedy, na prośbę Zofii Łukaszewicz – Konopielko, odczytała fragment jej wspomnień które już wcześniej zamieściła w blogu. Jest to krótka opowieść o pierwszym spotkaniu z Piotrem w lipcu 1965 roku, w Dziekanacie Akademii Medycznej przy ul. Fredry 10 w Poznaniu, pod tablicą ogłoszeń, gdzie zamieszczono listę przyjętych na studia medyczne . Ten Nieznajomy wówczas chłopak – który przypadkowo znalazł się obok, po przeczytaniu swojego nazwiska na liście przyjętych na studia ( tak jak i ona) – przedstawił się i rzekł odchodząc – „ Teraz mogę realizować swoje marzenia ” . Tak, mając zaledwie 18 lat, Piotr wiedział co chce robić w życiu i to konsekwentnie realizował do końca…
Po spotkaniu napisał do nas Hieronim Głowacki ( Hirek ), który mieszkając od wielu lat w Niemczech, przebył setki kilometrów by się” spotkać” ze swoim Przyjacielem – Piotrem. Oto wspomniany list Hirka ( cytuję dosłownie ) :
Halo Janaszkowie & co
Z pamięci napisałem dzisiaj moje refleksje o Piotrze, które spontanicznie przedstawiłem na waszym spotkaniu 30.11.19 w Koninie. Możecie to włożyć do waszego blogu, internetu, albo gdzie potrzebujecie. Pozdrawiam Hirek.
…. koleżanka pisała o marzeniach, które miał Piotr. Mówię Piotr, bo on dla mnie zawsze zostanie Piotrem. Ja jestem jego kolegą ze studiów. Moje nazwisko jest Hieronim Głowacki.
Tak jak koleżanka napisała Piotr marzył. To żeby coś osiągnąć, to trzeba marzyć. Bo z marzeń powstają wizje, dalsze cele, plany, realizacja. I tak też było u Piotra – marzenia, wizje, cele, plany, realizacja.
Ale to jest tylko połowa sukcesu. Ażeby coś osiągnąć, trzeba wierzyć w siebie, w swoje postępowanie, we właściwość swoich planów.
Piotr wierzył w siebie.
On pracował w czasach, w których tacy jak Piotr, nie mieli poparcia. W tamtych czasach były powiedzenia, które ja też słyszałem –
„nie rób tego, to ci się nie uda. Innym się nie udało, to i tobie też się nie uda”.
Ale Piotr wierzył w siebie i w słuszność swoich postępowań. I dlatego udało mu się ten cel zrealizować.
Dlatego droga młodzież, drogie dzieci. Bierzcie przykład z Piotra. Jeżeli chcecie coś w życiu osiągnąć, musicie marzyć, bo z tego powstaną wizje, cele, plany i realizacja. I musicie wierzyć w siebie, że wam się to uda, tak jak Piotr wierzył w siebie i w swoje marzenia.
I teraz nasze ( tzn. moje – Z. K. ) myśli, trochę błądzące w przestrzeni fantazji, ale uporczywie powracające . Jest to próba odpowiedzi na pytania dlaczego odszedł tak nagle, w pełni sił ……dlaczego ???
A może Piotr był za aktywny, za radosny , za bardzo kochany przez wszystkich, jakby spełniony bo zaszczepił swoją ideę Córkom i tak wyrazisty że zauważył Go Pan i uznał że w tej sytuacji jest potrzebny bardziej w niebiesiech niż na zwykłym ziemskim świecie. Bo w tym drugim boskim Anioły były jakoś markotne a Dusze kalekie potrzebowały nieustannego wsparcia co było zadaniem zbyt nużącym nawet dla Pana Boga. On wolał efektowne cuda czy wielkie upadki rozpatrywać , ale codzienne podtrzymywanie nastroju to nie było zadanie na boską cierpliwość . Tu tylko potrzebny był odpowiedni CZŁOWIEK , dokładnie taki jak Piotr. Tak jak to robił zawsze na tym ziemskim padole łez, rozweselał smutnych – zagrałby na gitarze, zorganizował kolonie , zabawy, sportowe zajęcia a może – tak jak swoich ziemskich Podopiecznych – za pomocą licznych zagranicznych kontaktów i sponsorów – zabrał gdzieś daleko , nawet za ocean . Tu na pewno użyłby protekcji Wszystkich Świętych i wycieczkę duszyczkom cierpiącym w międzygwiezdne przestrzenie czy odlegle galaktyki zafundował . Na tej naszej ziemi wydobywał zastraszone dzieciaki z niepełnosprawnością z zamkniętych domów, komórek gdzie ukrywali je rodzice w tamtych latach 70 ub. wieku. W tym czasie Polska, daleko za Zachodem dawno otwartym na niepełnosprawność, była mrocznym zaściankiem . Rodzice nie tylko widzieli w nich przyczynę gorszej jakości swojego życia ale też się wstydzili, bo oglądano na ulicach takie dzieci i ich rodziny , wytykano a nawet jawnie wyśmiewano. W takim to czasie Piotr, wychowanek profesora Wiktora Degi, ortopedy z Poznania, który pierwszy w naszym kraju doceniał wagę rehabilitacji – zaczął działać z wielkim rozmachem. Pozostawił Klinikę prof. Degi , gdzie stawiał pierwsze kroki po studiach , porzucił ścieżkę kariery zawodowej i naukowej bo rozpierała Go potrzeba skutecznego działania wśród ludzi, blisko ich domostw – organizował więc pierwsze kolonie dla dzieci z niepełnosprawnością, zwane wówczas kalekami, utworzył Mielnicę – osadę dziecięcą i zawsze zabierał tam swoje maleńkie jeszcze córki . Jest obszerna dokumentacja zdjęciowa z tych czasów – Piotr z gitarą , małe córki w mundurkach harcerskich obok, Piotr dźwigający dzieci na ich wózki inwalidzkie …..Pokazał tym dzieciakom świat i ludzie zobaczyli że są wśród nas i chcą żyć pełnią życia, może nawet bardziej uświadomioną i zawsze trudniej osiągalną niż przez dzieci sprawne w ich wieku . Wówczas działanie Piotra było działaniem PIONIERA . Podawał im rękę , ale też ich rodzinom objaśniał wartość tych dzieci , zresztą podawał Wszystkim rękę, kiedy trzeba głaskał po głowie i zawsze pokazywał , że życie jest piękne. Właśnie taki był Piotr. Właściwy Człowiek na właściwym miejscu , na ziemi zrobił już wszystko co trzeba – uznał Pan Bóg i wezwał Go do siebie. A może właśnie taki był boski plan już wcześniej ułożony na szachownicy życia Piotra. …
Jechaliśmy do Konina w andrzejkowe popołudnie 2019 roku , serdecznie zapraszani na premierę filmu pt. Doktor Piotr, ale ze smutą , że przed ponad 20 laty utraciliśmy Kolegę ze studiów , którego właściwie nie zdążyliśmy dokładnie poznać, bo każdy z nas miał swoją drogę życia zawodowego która absorbowała nasz czas. Wydawało nam się , że tragiczna , niesprawiedliwa śmierć Piotra była tylko zrządzeniem Przypadku czy Złego Losu. Miał wtedy zaledwie 51 lat gdy odszedł a nam zostało dane jeszcze żyć i nawet pracować . Jechaliśmy do Konina mając w sobie obraz opowiedziany przez kogoś, ale tak bardzo wstrząsający że mocno zapamiętany, gdy pamiętnej czarnej grudniowej nocy mikołajkowego dnia roku pańskiego 1989 ziemia była lodem i śniegiem pokryta i tak lśniąca że zda się wabiła by przekroczyć przysłowiowy Rubikon. Noc tę dobrze zapamiętał Leszek Milanowski, który wówczas wracał z pracy do rodziny – nie wiedząc że całkiem niedaleko ginie Piotr w straszliwym wypadku . Leszek o tym pisał we wspomnieniach o Piotrze zawartych w blogu . Piotr właśnie wracał z podwarszawskiego spotkania z dziećmi z niepełnosprawnością i na pewno unosiła go tamta niedawna radość, ale też myśli szczęśliwe, że niedługo przytuli ukochane , młodziutkie wtedy Córeczki. Jednak One czekały na próżno bo Piotr „ przekroczył Rubikon ” bo został powołany do innych, może wyższych zadań. Kto wie …
Gdy już w konińskim Domu Kultury weszliśmy do Sali Kinowej, zanim ujrzeliśmy wielki tłum ( chyba ponad 500 osób ) poczuliśmy, że tu jest Piotr . Że jest ciepło, serdecznie i podniośle . I że dookoła wielka radość szumi skrzydłami ludzi i tych sprawnych i pozornie sprawnych i niesprawnych. Dziewczyny z tej ostatniej grupy pokazywały swe dorodne dzieci bo Piotr otworzył im kiedyś świat, pokazał że są piękne choć inaczej , nauczył że życie, każde życie – jest darem i że trzeba ten dar wykorzystywać do utraty tchu . Wszyscy fruwali i my też – bo to Piotr dał nam skrzydła. I towarzyszyły nam Jego dwa Ziemskie Anioły – Córki które wychowywał od maleńkości na obozach harcerskich, koloniach – były tam zawsze z nimi dzieci które nie spełniały umownych przecież rygorów ” sprawności „. To One – Zuzanna i Olga stały się łącznikiem nieba gdzie rezydują nasi pobratymcy rozweselani przez Piotra i my którzy patrzą „w górę” i nic nie widzą. Bo jesteśmy za mali. To One przez swoje życiowe traumy i Piękny Nieziemski nieomal przykład Ojca doświadczyły Daru Zjednoczenia Ziemi i Nieba . I teraz za Ich sprawą wrócił do nas nasz nieżyjący od dawna Kolega i był obok, nieomal na dotknięcie dłoni.
Piotr siedział obok nas i było cudownie.
Gdy już trwał film o Nim, On uzupełniał szeptem, jak zwykle skromnie, widząc wszystko szerzej i głębiej , nie przydzielając sobie zasług – jak kiedyś wspomniał Jego Przyjaciel – nasz wspólny kolega Hirek – Piotr więc do nas szeptał, że to przez Mamę, że Mama Go uczyła jak kochać ludzi. I opowiedzcie też o moich przodkach, szepnął. Bo bez nich może nie poznałbym tak wcześnie swojego miejsca na ziemi, w zawodzie, w pasjach no i marzeniach. Obiecaliśmy Piotrowi, że zaraz, zaraz opowiemy bo czytaliśmy i słyszeliśmy. Piotr uspokojony poszybował dalej, do swoich bliskich i dalekich, bo wszyscy chcą opowiedzieć o Nim, ale też z Nim pogadać, dotknąć . A Ty Piotrze lubisz wszystkich jednoczyć, organizować spotkania tak jak kiedyś ludzi z naszego roku ponownie zjednoczyłeś po latach . Jakie to szczęście nasze Piotrze, że wpadłeś choć na chwilę do Konina, na ten film i Spotkanie .
Otwieramy więc na polecenie Piotra książkę którą napisała wyśmienitym piórem pani Eugenia R. Dabertowa , zatytułowaną ” Doktor Piotr . Pasje życia Piotra Janaszka „. A więc najpierw był dziadek, Piotr Niedziela – to po nim nasz Piotr- co piękne w tej Rodzinie- otrzymał imię. A więc dziadek Piotr jako pełen fantazji 16 latek, w 1900 r opuścił wieś rodzinną Szelejew pod Gostyniem, wsiadł do pociągu w Poznaniu by w Berlinie sposobić się do fachu murarza. Jednak niebawem uległ wypadkowi i przebywając w szpitalu zaczął rzeźbić figurki lekarzy. A ci, zauważywszy talent, skierowali go do fabryki protez w której został uczniem. Zafascynowany tą pracą, zaangażowany wielce , odważny do granicy ryzyka i przedsiębiorczy już w 1910 założył w Berlinie własny warsztat . Po zakończeniu I Wojny Światowej znacznie wzrosła liczba ludzi okaleczonych a prace dziadka Piotra, szczególnie potrzebne w tej sytuacji, przyniosły mu sławę w zawodzie. Gdy Polska odzyskała Niepodległość Dziadek Piotr wrócił do Poznania i już w 1920 roku założył pierwszy w tym mieście – przy Al. Marcinkowskiego 24 – warsztat ortopedyczny i kolejny przy ul. Rzeczpospolitej 9. Jego liczne wynalazki opatentowano w Polsce i Berlinie. W czasie Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w 1929 roku zdobył trzy złote medale. Dziadek Piotr Niedziela potrafił tak rzeźbić protezy z drewna topolowego, starannie wydrążając wnętrze konara , by były lekkie i nie uwierały kikuta nogi . Nowością były też ruchome stopy, które wymyślił. Protezy tak starannie dopasowywał każdemu indywidualnie, że liczba przymiarek i poprawek często sięgała trzydziestu. W czasie II Wojny Światowej Niemcy zniszczyli jego dorobek, aresztowany przez gestapo- najpierw trafił do katowni w Domu Żołnierza przy ul. Niezłomnych, potem do Fortu VII, a następnie do obozu koncentracyjnego w Dachau i ostatecznie Mauthausen – Gusen, gdzie skrajnie wyniszczony niedożywieniem i ciężką pracą zmarł. Nieomal równolegle z aresztowaniem Piotra Niedzieli jego Rodzinę wyrzucono z majątku i zesłano do Generalnej Guberni, do Wolbromia. Wrócili do Poznania gdy jeszcze broniła się Cytadela, a wycofujące się wojska niemieckie w 1945 podpalały miasto – to wtedy spłonął warsztat dziadka Piotra Niedzieli. Żona Piotra, dzielna babcia naszego Kolegi – Marianna ze starszą córką Zuzanną ( i tu ujawnia się myślenie w tej Rodzinie – kontynuacja nie tylko zawodu – ale też przekazywanie imion potomkom – starsza córka naszego śp. Kolegi nosi imię swojej babci Zuzanny ) wydobyła ze zgliszcz maszyny i niebawem te dwie kobiety otworzyły warsztat w rodzinnej kamienicy Niedzielów, wybudowanej w 1930 roku przy Dolnej Wildzie 20. Któregoś dnia ich warsztat odwiedził prof. Dega, który poszukiwał fachowców bo planował otworzyć warsztaty ortopedyczne w kierowanej przez niego Klinice Ortopedii w Poznaniu na Wildzie. Od tej pory ożyła dawna znajomość Profesora z Rodziną naszego Piotra, którą już przedtem poznał dzięki pracom dziadka Piotra a teraz docenił Nieustraszoną i Świetną fachowo jego Córkę Zuzannę Niedzielę – Janaszek i przy której nieodmiennie kręcił się mały nasz Piotr. Oczywiście dziecko mogło nabrać niechęci czy nawet odrazy do tego zawodu i widoku ludzi niepełnosprawnych, okaleczonych i potem wybierać własną drogę ( co często się zdarza). Jakże wielka musiała być moc Idei Dziadka , Babci i Mamy, jaką magnetyczną siłę wpisującą się niewątpliwie w wielkie wrażliwe serce Piotra, że już wtedy został „ zarażony” tematem rehabilitacji i tę pasję, potrzebę , myślenie oraz serce przekazał dalej swoim Córkom . Ta swoista międzypokoleniowa sztafeta trwa i pielęgnowany jest zapalony kiedyś niby Znicz Olimpijski – wiecznie płonący ogień Idei i Działań tej Rodziny ….
Piotr, nasz Piotr, kiedyś napisał, że po ojcu Janaszku odziedziczył poczucie humoru i ” nieprzyzwoity ” optymizm a także za jego sprawą otrzymał drugi po genie Niedzielów – gen społecznikowski . A dzięki mamie Zuzannie, która była przedwojenną harcerką , absolwentką Collegium Marianum a w czasie wojny sanitariuszką i dzięki swojemu ojcu czyli dziadkowi Piotrowi – uwrażliwiła się na ludzkie cierpienie . Piotr pisywał do Niej piękne listy, które można gdzieś przeczytać i zawsze podkreślał, że to po Niej odziedziczył wrażliwość na ludzi kalekich.
Piotr urodził się 21 kwietnia 1947 r w czasie wielkiej powodzi, nie w szpitalu, lecz w mieszkaniu przy dolnej Wildzie , które było zagracone maszynami pospiesznie wynoszonymi ze zdewastowanej wodą piwnicy. Pozwolę sobie rozwinąć czy zinterpretować (po swojemu) te narodziny. Sama grzecznie urodziłam się w szpitalu, mama spokojnie tam oczekiwała na poród. A jest bardzo prawdopodobne, że Mama Piotra nie miała czasu na myślenie o porodzie , bo przerażona powodzią , zdenerwowana , bardzo zapracowana i – bez względu na wysoką ciążę – tak zajęta ratowaniem warsztatu, że urodziła Syna niejako przy okazji ? To też mogło jakoś zdeterminować cechy charakteru naszego Piotra –Jego praca dowodem, praca „ do utraty tchu”, a nawet życia …. Choć jak napisał Hirek – wspomniany już najbliższy Przyjaciel naszego Piotra – ta praca dawała Mu ogromną radości, uskrzydlała a pasja pomagała „ przenosić góry „, gdy walczył z przeciwnościami, ze złymi zawistnymi ludźmi a nagrodą był uśmiech dziecka z niepełnosprawnością….
A teraz jeszcze opowieść o konińskim spotkaniu naszego wspólnego kolegi z poznańskiej AM – Leszka Milanowskiego , który również uczestniczył w spotkaniu. Ba nawet specjalnie przyleciał z Anglii, gdzie od lat pracuje.
Wróciłem (…) z premiery filmu skromnie zatytułowanego ” Doktor Piotr ” w Koninie. Byłem ciekaw, co mówi się o naszym Koledze. Razem studiowaliśmy, zdawaliśmy egzaminy, mieliśmy tych samych wykładowców. Początkowo byłem dumny, że studiowaliśmy razem z Nim. Myślę, że i Hirek, i Ula Mikołajczak – Mejer , Jurek Marcinkowski , pewnie i Franek Rajewski wspierany przez wspanialszą od Niego samego Żonę, Jolę Twardowską mogli czuć się podobnie. Po filmie, nie byłem w stanie porównywać się z Piotrem. Ja mogłem tylko czuć jak mało zrobiłem w moim życiu dłuższym o dwadzieścia lat w porównaniu z krótkim życiem Piotra. A przecież mieliśmy jednakowy start. Wielkość Piotra pokazała się liczbą ponad 500 osób obecnych na prapremierze, w słowach o Nim wypowiadanych przez Jego sprawnych inaczej i dr Komorowskiego Ten film musimy zobaczyć my wszyscy. A był dla nas wszystkich bez wyjątku po prostu życzliwy. Nie znam nikogo kto by nie uważał Piotra za swojego przyjaciela. Jako nie-Poznaniak z urodzenia miałem dystans do większości rodowitych Poznaniaków. Piotr „oswoił” mnie z Nimi. Właściwie od początku gdy Go poznałem nie spodziewałem się, że zajmie się innymi niż niepełnosprawnymi gdy koło Kliniki Ortopedycznej profesora Degi zobaczyłem szyld „Niedziela – Janaszek Pracownia Sprzętu Ortopedycznego”. On miał we krwi świadomość konieczności pomocy osobom niepełnosprawnym gdyż stykał się z Nimi i Ich problemami na codzień. Po 20 latach od Jego odejścia Jego Koleżanki i Koledzy, Jego „niepełnosprawni” Wychowankowie wciąż o Nim pamiętają i przychodzą ze swoimi sprawnymi dziećmi. Mówią że nauczył Ich wiary w siebie. Piotra dobro trwa, przetrwa nas wszystkich. Piotr nigdy nie umrze. O nas będą pamiętać nasze Rodziny. Rodzina Piotra byli i są wszyscy, którym Piotr postawił wysoką dla sprawnych inaczej poprzeczkę przetrwania i rozwoju. Piotr żyje i żyć będzie wiecznie . Jego Córki i Wnuki mogą być z Piotra niesamowicie dumni. Nie ma porównania między moim życiem a skutkami działań i życia Piotra. Prawdziwie Wielki Człowiek odszedł wcześnie, lecz Jego dzieło nadal żyje.