
Para młoda w chmurach.Zdjęcie własne.
Myśli Bolka jeszcze przez chwilę żeglowały po nieznanym niebiańskim świecie, gdzie przebywali jego rodzice.
I wtedy z zadumania wyrwał go gest Michaliny.
Wyczuła przyczynę zamyślenia, wyciągnęła rękę i ze wszystkich sił objęła jego ramię. Jakby chciała powiedzieć, nie jesteś sam miły, jestem przy tobie, jestem z tobą.
Czuł ciepło jej ciała i zrozumiał, że najważniejsze jest to, co tu i teraz. Odrzucił więc myśli o tym co było i nigdy nie wróci , a całkowicie oddał się chwilom szczęścia.
Radośnie przytulając łokieć Michaliny do swojego boku, wyprowadził dziewczynę za próg domu i pomógł przy wsiadaniu do wielkich sań . Konie ozdobione specjalną świąteczną uprzężą oddychały mroźnym powietrzem, tworząc wielkie kłęby marznącej pary .
Wszystko było bajkowe.
Wyjrzało słońce a cienie drzew kładły się błękitem na świeżym śniegu.
Ruszyli z kopyta i niebawem zniknęli za lasem, tylko długo było słychać dźwięk dzwonków..
Kościół był wypełniony tłumem ludzi. Chyba zebrało się tam całe miasteczko. Uwielbiali takie uroczystości, a Michalina była oczkiem w ich głowie.
Wokół ołtarza tłoczyły się perkatonose dzieciaki, dopiero kościelny musiał tam zrobić porządek i ustawić je w pewnej odległości, by stworzyć przestrzeń dla młodej pary.
Na chórze czekali ludziska, którzy śpiewali w miejscowym, słynnym na całą okolicę chórze. Powoli intonowali jakieś pieśni, a głosy mieli dźwięczne , bo nawet ich mowa była miękka i śpiewna. Takich głosów jak na tych wschodnich rubieżach nie miała żadna inna okolica Królestwa Polskiego.
Ławki kościelne i ołtarz późnym wieczorem dnia poprzedniego udekorowano kwieciem wyciętym z doniczek, bo wszak w ten dzień grudniowy nie było polnych kwiatów.
Dla utworzenia specjalnego klimatu uroczystości, wcześniej zapalono kadzidło. Teraz najstarszy ministrant zapalał świece przy ołtarzu.
I wkrótce orientalny zapach mieszał się ze swojską wonią dymu świec i kwiatów skutecznie neutralizując różne zapachy oddechów , odzieży i ciał wiernych . Niektórzy już poprzedniego dnia tęgo popijali, zagryzając kiełbasą gęsto nadziewaną czosnkiem, a ich kożuchy wydzielały prawdziwe bukiety woni. Kresowa higiena nie zawsze dorównywała czystości serc, urodzie myśli i pięknu mowy.
W zakrystii miejscowy ksiądz usiłował gawędzić z opiekunem Bolka, ale ten, siwy jak gołąbek , sztywno zamknięty w nowej sutannie, był chmurny i zamyślony. O czym myślał ksiądz Eustachy można się było tylko domyślać.
Po chwilach oczekiwania na młodych, nagle tłum zafalował . Przez cały kościół przeleciał szmer przekazywanych informacji, że właśnie nadchodzą. Wszyscy wyciągali szyje , zwracając głowy w kierunku wejścia do kościoła . Zapanowała cisza, nieomal wstrzymywano oddech, w oczekiwaniu na spodziewany widok .
A oni powoli wyłaniali się ze światła słonecznego, przedostającego się z wysokich okien i wolnym majestatycznym krokiem zmierzali do ołtarza. Pan młody, szczupły i wyprostowany z chmurą ciemnych włosów odbijającą się od jasnej twarzy z wielką atencją prowadził pannę młodą, drobną blondynkę o dziewczęcej urodzie, zawiniętą w chmurę śnieżnej bieli. Długi welon znaczył ich drogę i był silnym akcentem ich wyglądu.
Po chwili podniósł się szum głosów, dookoła szeptano. jaka piękna para .
Rozpoczęła się uroczystość zaślubin.
Chór śpiewał najpiękniej jak umiał.
Wyszli księża w ozdobnych ornatach poprzedzani gromadką małych ministrantów w białych sukienkach.
Miejscowy ksiądz wspólnie z księdzem Eustachym celebrowali mszę . W czasie słów ślubowania, ksiądz Eustachy przecierał chusteczką oczy.
Mama Michaliny popłakiwała a ojciec dziwnie poruszał wąsami.
Nie zdarzyło się nic, co w nocnych majakach wyobrażał sobie Bolek. Zresztą zdążył już o tym zapomnieć. Był rozluźniony i opiekuńczy, tylko w czasie składania przysięgi wpatrywał się w oczy ukochanej tak głęboko i namiętnie, że potem nie mógł sobie przypomnieć tego momentu w ogóle. Nawet nie bardzo kojarzył w jaki sposób powtarzała te słowa Michalina. Zapamiętał jedynie piękną melodię jej miękkiego głosu.
A potem opowiadano , że obydwoje mówili z wielkim przejęciem, ale płynnie i zdecydowanie…

Zdjęcie własne