Zdjęcie kosa zaczerpnęłam z wikipedii, bo moje, zamieszczone pod tekstem jest mało wyraźne…
Właśnie wyjrzałam za próg domku i zauważyłam na niskiej gałęzi pobliskiej sosny siedzącego sobie ptaka większego od moich sikorek, ale mniejszego od skrzekliwych choć malowniczych srok , dość puchatego czarniawego z jaskrawo żółtym dziobem. Znieruchomiałam by nie spłoszyć i po chwili ptak zabawnie podskakując na dwóch nogach równocześnie podążył w kierunku miski z ziarnem , którą już raz sfotografowałam przy okazji bażantowej tematyki.
Byłam pewna, że jest to kos. Ostatnio nie widywałam go tu, choć może w masie innych ptaków jak wiszących na niebie skowronków, stad szpaków wygrzebujących robale z trawnika po prostu nie dostrzegałam.
Teraz, gdy trwa zima mam tylko swojego bażanta, który krąży po sąsiednich nieużytkach sygnalizując swoją obecność skrzekiem choć nie tak donośnym jak w czasie godów, gromadki sikorek , stadka srok- co budzi niepokój, bo ponoć jajka innych ptaków uwielbiają i w ten sposób wycinają całe populacje, gawrony gdzieś tam kroczą wspominając wschodnie kraje, skąd przybyły na zimę, które Żona profesora nazywa „ łukaszenki”i czasem jakieś rybitwy wysoko niebem przemkną.
Kos był dla mnie gościem niezwykłym.
Tym bardziej, że opisując czasy spędzone w Szpitalu im. Dzieci Warszawy podkładem muzycznym wspomnień jest śpiew kosa, który mieszkał w sąsiadującym wielkim drzewie i o świcie gdy zdarzało się, że byliśmy zmuszeni prowadzić akcję reanimacyjną lub inne nadranne dyżurowe czynności dodawał nam otuchy, był nadzieją …..
Kos zwyczajny ( Turdus merula) jest ptakiem częściowo wędrownym z rodziny drozdów ( Turdidae).
Jak wikipedia donosi zamieszkuje prawie całą Europę, południowo wschodnią i środkową Azję , północno zachodnią Afrykę. Stąd został introdukowany ( jak mądrze piszą w necie) czyli po prostu przeniesiony do Australii , Nowej Zelandii i na okoliczne wyspy.
Przed zimą, w październiku i listopadzie , kosy zamieszkujące północ i wschód Europy wędrują w rejon śródziemnomorski a także Azjatyckie przemieszczają się na południe. Wracają w marcu i kwietniu.
Kosy nie boją się miast, gdzie zamieszkują przez cały rok i uzyskały już miano ptaków miejskich . Czasami tylko opuszczają mury i gwar miejski by zimą napawać się wiejską ciszą, taką jaka w moich Michałowicach.
Nas na pewno odwiedził samiec, gdyż był taki jaki w oficjalnym opisie -jednolicie czarny z żółtym dziobem z ciemną końcówką. Starsze osobniki ponoć mają dziób pomarańczowy ( zwłaszcza wiosną). Podobno na tej podstawie kosy rozpoznają osobników tego samego gatunku.
Ich ciemnobrązowe oczka są obwiedzione otoczką nagiej żółtej skóry. Pani Kosowa ma upierzenie oliwkowobrązowe z niewyraźnymi brązowymi plamkami na szarym spodzie i rozjaśnionym podgardlem, różowawą gardzielą, dziób brązowy. Państwo Kosowie mają nogi ciemnobrązowe. Ich dzieci są podobne do mamy ale bardziej brązowe i intensywniej nakrapiane na brzuszku. Początkowo mają ciemny dziób który nabiera charakterystycznej dość jaskrawej barwy dopiero w drugim roku życia.
Młodzi panowie mają upierzenie matowe, podczas gdy w pełni dojrzałości pięknie lśniące.
Obie płcie kosa mają podobną wielkość ciała i wszystkie kosy posiadają dość długi ogon co odróżnia je od nieco mniejszego szpaka.
Latają zwinnie chociaż dość wolno.
Wśród kosów miejskich zdarzają się ubarwione inaczej i są to pełni lub częściowi albinosi. Leśne kosy takiej maści nie miałyby szans przeżycia, ale w mieście gdzie jednak naturalnych zagrożeń jest mniej, przeżywają łatwiej.
Jeśli zbliża się napastnik kos alarmuje krótkim ostrym „ czuk” , a spłoszony powtarza ten dźwięk aż do głośnego jazgotu. Wydawane dźwięki alarmowe są różne gdy napastnik znajduje się na ziemi a inne gdy w powietrzu.
Kos w okresie godowym, nawet w czasie późnej zimy śpiewa najpiękniej jak umie- czysto i głośno. Wówczas to możemy usłyszeć melodyjne fletowe gwizdy podzielone na wyraźne zróżnicowane zwrotki” tak tak”, „ duk duk” i „ diks diks „z wplecionymi szorstkimi elementami i gwiżdżącymi strofami.
Ptak ten potrafi włączyć do swojego śpiewu motywy świergotliwe a także naśladować dźwięki z zewnątrz, np. dzwonki telefonów komórkowych.
Pomimo tego, że przebywa głównie na ziemi intensywnie poszukując pożywienia wśród liści lub w ziemi, gdy zamierza śpiewać – sadowi się wysoko na drzewie, antenie telewizyjnej lub dachu dużego budynku. Można go usłyszeć już pod koniec lutego, czasem późnym wieczorem lub nawet nocą w oświetlonym miejscu np. przydrożną lampą uliczną ale najczęściej wyśpiewuje swoje wspaniałe pienia wczesnym rankiem.
Jest mało płochliwy, porusza się skacząc. Żywi się dżdżownicami, ale też szkodliwymi pędrakami a czasami pustoszy sady, bo bardzo lubi dojrzałe owoce, które potrafi tak wyjeść, że zostają tylko same skórki…
Początkowo mieszkał jedynie na terenach leśnych, w parkach czy ogrodach, ale od lat 30 XX wieku zaobserwowano, że przyzwyczaił się do człowieka i możemy go spotkać nawet w zakrzewionych centrach dużych miast. Jest to związane z łatwością zdobywania pożywienia w pobliżu siedzib ludzkich.
Im dalej na wschód, tym mniej kosów związanych z człowiekiem a więcej dzikich, leśnych.
Kos jest ptakiem monogamicznym, samce potrafią walczyć o swoje terytorium, niekiedy kalecząc rywala.
Pan kos jest leniwcem, gdyż do budowy gniazda zatrudnia swoją małżonkę. Ta bidula tka je z mchu, suchych liści, korzonków, drobnych gałązek, źdźbeł trawy a następnie umacnia mieszaniną próchnicy, gliny i żwiru. W efekcie wnętrze przypomina czarkę, którą mości trawą ale także znalezionymi obok siedzib ludzkich resztkami folii, sznurka czy papieru. Gniazdo zwykle położone jest nisko w koronie niewielkiego drzewa, przy pniu, na pnączu, zwykle na wysokości 2- 3 m nad ziemią, ale zdarza się, że nawet 50 cm od podłoża. Potem niestrudzona mamusia przez 12-14 dni wysiaduje jajka. Jednak wreszcie tatusia rusza sumienie i co godzinę zmienia żonę by odpoczęła i zdobyła sobie pożywienie. Gdy już widzi swoje ciemnoszare dzieciątka, sam je karmi różnymi robaczkami.
Do początków XX wieku polowano na kosy w celach konsumpcyjnych, jednak na szczęście ten zwyczaj już zarzucono. Chociaż jeszcze pamiętam Maltę sprzed laty, gdzie masowo strzelano do małych ptaszków i to chyba w celach rozrywkowych i dopiero wejście tego kraju do UE spowodowało, że ten barbarzyński zwyczaj został objęty zakazem. W Polsce ptak ten jest pod ścisłą ochroną, chociaż globalnie nie jest zagrożony . Niestety na kosy polują namiętnie koty, kuny i inne drapieżniki, zwłaszcza w okresie wysiadywania jaj, bo niskie położenie gniazda stanowi dodatkową zachętę. Nie zapomnę jak w zeszłym roku cieszyłam się, że wśród konarów niewielkiej jabłonki nad moim Bugiem ujrzałam gniazdko a w nim mamusię ptasią wysiadującą jajka. Prawie się nas nie bała. Ale gdy przyjechaliśmy po kilkunastu dniach gniazdko było puste. Chcę wierzyć, że ptaszki same je opuściły, tak jest łatwiej….
Tak więc mój gościu miły uważaj na koty które często nas odwiedzają, ciesz nasze oko a gdy przyjdzie pora zaśpiewaj najpiękniej jak potrafisz….