Na medycznej ścieżce. „Żyd, wieczny tułacz.”..

Po tej przydługiej dygresji wracam do mojego szpitala przy ul . Siennej a właściwie Śliskiej, która z północnej strony przylegała do szpitala.

Lekarze- Żydzi w roku 1968 opuścili Polskę. Wyjeżdżali z Dworca Gdańskiego, zwykle z uczuciami wygnańców, nierzadko lały się łzy i zawsze były rozpaczliwe pożegnania z pozostającymi tutaj kolegami, którzy tłumnie przybywali na Dworzec by odprowadzić zaprzyjaźnionych przed ich drogą w nieznane.

Część z nich znalazło się w Izraelu, ale większość lekarzy wyjechało na Zachód- lekarze z Siennej do Szwajcarii. Tam się szybko zagnieździli  i wkrótce nawiązywali kontakt z przyjaciółmi z Polski.

Tutaj pozostawili swoje duchy, mądrość i wiedzę medyczną.

     Z niejakim sarkazmem opowiadano, że ordynator oddziału neuroinfekcji , dr Gecow , przed pamiętnym rokiem 1968, często urządzała  przyjęcia w swoim przepięknym mieszkaniu w Warszawie przy ul. Brzozowej. Ta uliczka jest położona na wysokim zboczu Skarpy Wiślanej, okala Stare Miasto i z okien położonych tam domów pięknie widać Wisłę i leżącą poza nią Pragę.

W czasie przyjęć właścicielka mieszkania otwierała szeroko okna i zapraszała wszystkich by podziwiali widok i wdychali zapach rzeki.

Była nawet w pewnym stopniu egzaltowana w swoich zachwytach .

Gdy znalazła się nad jeziorem di Como, w Szwajcarii, takie same zachwyty nad tą nową okolicą przekazywała w listach do koleżanek.

Teraz one opowiadały o tym, jak łatwo było Żydom,  wszędzie się adaptować . Ich sarkazm właśnie z tego wynikał. Żadnych sentymentów do przeszłości, tęsknot.

Ale może wcale tak nie było, może one wszystkiego nie wiedziały. ….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *