Takie były te wczasy wagonowe zachowane w mojej pamięci.
To był czas niezwykły, magiczny . Gdy już poznałam smak wczasów wagonowych tęskniłam za nimi przez cały rok.
Codziennie pytałam rodziców, kiedy wyjazd. I gdy wreszcie zbliżał się wraz z zapachami lata ten historyczny moment, wyłaziłam ze skóry ze szczęścia.
Rodzice byli zapobiegliwi, więc wszystko przygotowywali przez kilka dni. Nie zapominali o ciepłej kołdrze dla swojej córeczki, gdyż lato w lipcu sprawiało niespodzianki. A to było przenikliwe zimno, a to lało przez całe urlopowe dwa tygodnie. Bywało, że przeciekały dachy wagonów , zalegała wilgoć i wszystko było w środku mokre. Tak więc poza ciuchami, a także garnuszkiem na zupę dla mojego Taty, który był na specjalnej poobozowej diecie , był jeszcze tobół z kołdrą. Bardzo go lubiłam, bo na twardej ławie pociągu, którym podróżowaliśmy Mama go rozwijała i smacznie spałam w mojej kołderce.