Zawsze gdy wchodziłam do tego szpitala czułam duchy, które tam kiedyś zamieszkały. Nasilało się to uczucie w czasie dyżurów, kiedy szpital był jakby uśpiony a może tylko zamyślony. Za szczelnymi drzwiami oddziałów zamknięte były bolesne traumatyczne przeżycia chorych dzieci. Wtedy wielkie puste ciemnawe korytarze , wysokie schody widoczne z holu, wijące się wzdłuż przeszkolonego wysokiego wykuszu wypełniały się dawnymi cieniami ludzi, którzy tutaj pracowali , pacjentów zdrowiejących albo odchodzących w tym miejscu w zaświaty.
Szpital był położony na terenach gdzie było getto , miał burzliwą historię i tutaj zamknięto wiele łez i cierpień małych pacjentów i ich rodziców.
Każdy z lekarzy tam pracujących, czy pielęgniarek też zostawił tam swój ślad. Przetrwały o nich różne humorystyczne opowieści, pozostały zwyczaje medyczne i świetna szkoła pediatryczna
Wielka szkoda, że kilka lat temu został zlikwidowany i teraz stoi opuszczony, piękny jak kiedyś i pewnie czeka na swoją kolej losu, może nawet wyburzenia, bo jego posesja jest piękna, położona w samym sercu Warszawy, nieopodal Dworca Centralnego.
