„Budynek zaprojektowany przez Wolfganga Triessinga i Macieja Nowickiego oddano do użytku w 1992. Budynek z kopułą nawiązuje formą do narożnej kamienicy z przełomu XIX i XX wieku. Jego cechą charakterystyczną jest urozmaicona kolorystyka elewacji. Budynek hotelu otrzymał tytuł „Koszmar sześciolecia 1989–1995” w plebiscycie publiczności…. Zdjęcie z internetu
Kiedyś, gdy zastanawialiśmy się nad tematem referatu na konferencje zdrowia psychicznego przyszedł mi do głowy pomysł będący w jakimś stopniu kontynuacją poprzednich naszych podobnych o wpływie sztuki na psyche człowieka . Oczywiście pierwszym autorem jest osoba, której najbardziej zależy na publikacjach, a ja mogę pozostać na drugim planie. Temat dotyczy wpływu architektury na dobrostan człowieka. Ale tu piszę sobie to, co czuję inaczej niż w tej pracy, bo tu jest moje miejsce….dokąd zawsze najserdeczniej zapraszam….drzwi do tego blogu zawsze stoją otworem…. 🙂
Architektura jest naszym rodzinnym konikiem.
Kilku profesjonalistów już mamy w drzewie genealogicznym, Tato też projektował , choć głównie drogi kolejowe i mosty ale też malował i wytwarzał piękne miniatury, o czym już kiedyś pisałam. Nasz domek na wsi tak zaplanowałam, zupełnie zmieniając wnętrze gotowego projektu, że jest taki jak wymarzyłam – bardzo funkcjonalny i stale śliczny.
Gdy teraz docieram do centrum stolicy i oglądam nowe budynki, czuję nie tylko przytłaczającą ich wielkość, ale też monotonię form, jakby ich powielanie, a właściwie przerost formy nad treścią, bo niewiele mówią. Są dla mnie jednakowe, a cechą wybijającą się jest to, że brakuje im duszy. W takim mieście, gdyby nie zieloność, człek nie miałby żadnego punktu odniesienia dla swoich zmysłów.
Z radością zaczepiam oko nawet na domach handlowych Ściany Wschodniej , które powstały już za mojej tu bytności ( 1962- 1969), trochę szokowały prostotą i nie grzeszą urodą. Ale stoją, są symbolem jakiejś trwałości. To człowiekowi potrzebne. Poczucie, że świat nie zmienia się za szybko, że nadążymy….
W 1972 roku nagle wyrósł jak żyleta wcinająca się w pejzaż miasta brązowy wielookienny Hotel wtedy nazwany Forum. Ponoć był to produkt wzorowany na szwedzkich architektach , wywoływał zdziwienie ale też jakby odrazę. Wrósł w krajobraz miejski, zmienił nazwę i koloryt ale jest. Stoi jak niegdyś, tylko nie samotny, bo wtopiony w tło szalejących coraz wyżej i gęściej wieżowców….
Identyfikacja z miejscem, przyzwyczajenie, poczucie że jest coś stabilnego na naszym szalonym, by nie rzec, oszalałym świecie to ważne dla naszego samopoczucia. Zresztą piszą o tym mądrzy architekci i psycholodzy. Obok pędzą tłumy ludzi, bezimiennych , obojętnych a te budynki stoją. Są kotwicą w naszym galopującym świecie.
Inne, odbudowane wg starego stylu cieszę oko, więc tam zmierzam by się nasycać .
Jest pięknie. Życie jest piękne i zachwyca różnorodnością.
Badacz ludzkiego szczęścia wśród mieszkańców różnych nowojorskich dzielnic- Charles Montgomery, w książce „Happy City: Transforming Our Through Urban Design” wydanej w 2014 rok, zauważył że żyjący w miejscach o zabudowie nawet chaotycznej i wśród bylejakości architektury są szczęśliwsi, bardziej radośni i empatyczni niż mieszkańcy eleganckich , wytwornych, grzecznych, monotonnych części miasta. Coś w tym jest.
Kiedy zda się pędziliśmy tak bardzo ku nowoczesności, zachłystywaliśmy się strzelającymi w niebo, lśniącymi , budowlami świata , nagle, w 1992 roku otrzymaliśmy Hotel o dumnej nazwie Sobieski. Jak był odbierany przez mieszkańców świadczy tytuł jaki od nich otrzymał w plebiscycie „Koszmar sześciolecia 1989–1995” ….
.. tak bardzo krytykowany wtedy stale jest dla mnie punktem odniesienia , dla mej radości, zwykłej dziecinnej, zachwyca mnie od zawsze gdy stanął, uwodzi swoją kopułką, skrzydlatym układem , jakby obejmujący człowieka ramionami przytula do piersi ( przenośnia) i pomalowany na pastelowo barwami czaruje . Jest trochę kiczem, ale takim który lubię.
Jestem wtedy jak dziecko zachwycone różnorodnością, barwami ale też przyjaźnią bryły i tym, że jest, że czeka gdy wysiadam z kolejki WKD na przystanku Ochota…..
Architektura… jakie ona ma znaczenie, gdy wycinamy zieleń? Czym będziemy oddychać za kilka lat…