Dopiero teraz , gdy nawiązałam kontakt z dr Moniką Czachorowską , dowiedziałam się , że dr Baśka, bo tak ją nazywałyśmy, żyje i można z Nią pogadać.
Dr Monika, która ma z nią stały kontakt przestrzegała mnie, że Baśka jest chimeryczna ( o czym zresztą wiedziałam), obecnie w dość kiepskiej formie fizycznej, ale zachowała wielką jasność i lotność umysłu. Zadzwoniłam więc z niejakim lękiem, mając w sobie niepokój, że nie zechce ze mną rozmawiać, może nie przypomni mnie albo nie wyrazi zgody na publikację spisanych przez Nią dziejów szpitala . Okazało się, że moje lęki były nieuzasadnione. Po tylu latach doskonale mnie pamiętała, wiedziała, że mam dużo dzieci , że kiedyś nawet zorganizowała spotkanie koleżeńskie w swoim mieszkaniu przy ul. Zajęczej, na którym też byłam. Tak więc opowiedziałam Jej o moich poszukiwaniach śladów naszego szpitala, o tym, że znalazłam o Niej informacje w necie ( o których napiszę później ) i przedstawiłam swój plan zamieszczania jej art. w moim blogu. Szkoda, by pozostał gdzieś w niedostępnej zwykłym ludziom bibliotece. Początkowo chciałam założyć odrębny blog pod Jej nazwiskiem, ale napotkałam jakieś niespodziewane przeszkody techniczne, więc zrezygnowałam i dobrze zresztą . Mój pomysł zaakceptowała w pełni, pozostawiła mi tzw. wolną rękę w podejmowaniu decyzji, jednym słowem uzyskałam Jej aprobatę . Nie ukrywam, że sprawiło mi to wielką radość, bo materiał jest znakomity i niebawem przystąpię do wrzucania go fragmentami.
Ostateczną rozmowę odbyłam z Panią Dr Moniką Czachorowską, zaakceptowała mój pomysł i zgodziła się, by tutaj również się znalazł Jej bardzo ciekawy artykuł….ale to będzie później….