Na wstępie chciałam przeprosić Wszystkich, którzy niedawno zajrzeli do tego rozdziału. Dopiero dziś, przypomniawszy o jeszcze jednym opisanym już , ale nie obecnym tu Aniele, zauważyłam wielki bałagan- powielane teksty, brak zdjęć. Złapałam się za głowę- no cóż, muszą to jakoś posprzątać. A cykl Opowieści o ziemskich Aniołach był mi szczególnie bliski- bo tam moje wzloty myślowe- a właściwie nie myślowe- tylko jakieś imperatywy by wrzucać na klawiaturę to, co jakby ktoś poza mną dyktował- chyba nie umiem prosto opisać tego procesu który bywa we mnie w czasie pisania….
Pomysł opowieści o ludziach i losach niezwykłych podrzucił mi w zeszłym roku Jurek, którego pamiętnik niedawno tu zamieściłam. Pisał prosto- był taki ktoś- kilka słów o nim – i zachęta- napisz o tym po swojemu. Temat ten we mnie zasiany, jakoś kiełkował, by nagle wyrosnąć w opowieść- wszystko się działo poza mną, poza moim umysłem, myśleniem …..powstało kilka opowieści , których cykl nazwałam Opowieści o ziemskich Aniołach . Jurek przedstawił je na corocznej białostockiej konferencji pt. ” Życiodajna śmierć ” – nawet nie wiem jak zostało to przedstawione i odebrane- JTM powiedział tylko, że dobrze 🙂 . Na przezroczach były fragmenty na tle moich zdjęć przyrody a całość niby w materiałach konferencyjnych….zresztą nieważne…….
Moje trzy Opowieści o ziemskich Aniołach już są w tym blogu, choć jak wspomniałam panuje tam bałagan…..pozostał jeszcze jeden Anioł tu, nieobecny- i właśnie miałam zamiar” go wrzucić”- ale powyższy tekst wyjaśnienia wszedł mi na klawiaturę, siadł okrakiem i domagał się obecności w blogu 🙂
Gwoli wyjaśnienia przyczyny tegoż bałaganu maleńkie objaśnienie : Otóż bałagan wziął się z przeprowadzki blogu , która miała miejsce w marcu tego roku. Opowieści z tego cyklu zamieściłam w swoim blogu, który prowadzę od 2011 roku, ale w poprzednim miejscu, które polubiłam czyli na Wirtualnej Polsce. Gdy zawiadomiono wszystkich blogowiczów, że platforma blogowa WP będzie likwidowana w marcu tego roku, padł na nas blady strach- bo nie dano nam klucza- odpowiedniego programu umożliwiającego skopiowanie i ew. przeniesienie na inne miejsce. Na nic się przydały masowe protesty, petycje- odpowiadano nam, że musimy zrobić to we własnym zakresie. Ale jak. Pomysłów było wiele, a to własnoręczne kopiowanie, a to wynajmowanie studentów, którzy nawet chętnie, ale za sowitą opłatą. I wówczas zwróciłam się o pomoc do Andrzeja de Flassilier, syna mojej byłej szefowej – po której z czasem przejęłam stery zostając kierownikiem wielkiej Poradni Nefrologii i Nadciśnienia Tętniczego w Centrum Zdrowia Dziecka. Fantastyczny to , jak Go nazywam Jasny Chłopak, nieodrodny syn swojej Matki, dr Anny Salińskiej- de Flassilier, która zawsze wszystkim spieszyła z pomocą- „stanął na głowie”, uruchamiając wielu znajomych i wspólnymi siłami blog został przeniesiony. Jestem Mu ogromnie wdzięczna, dziękuję po raz kolejny, bo to miejsce jest jeszcze fajniejsze w obsłudze a i czytanie ( jeśli ktoś zechce ) 🙂 wydaje się łatwiejsze- bo jest przejrzysty układ strony…
A dziś, po tym przeprosinowym wstępie nagła wiadomość zza kanału La Manche – na messengerze w naszej rodzinnej grupie – napisał tata naszej liczącej sobie 6 miesięcy i 12 dni- prawnuczki Kati, Łukasz –”dziś nasza Córeczka powiedziała ta-ta” ” i pięknie się uśmiechnęła” – dodała Weronika.
Jakie to szczęście Rodzina, wszyscy razem ze wspaniałą Córeczką….niech im się darzy i Miłość , Szczęście towarzyszy ….to najpiękniejszy cel życia pradziadków- nie doktoraty, zaszczyty, stanowiska- ale Rodzina- piękna, silna i wspierająca się….
Kati, powiedziała ta-ta i uśmiechnęła się porozumiewawczo i rozbrajająco do swojego ojca……
Wszystkie zdjęcia własne….rodzinka nasza… nie wszyscy tam byli :)…Wiktor i Patryk w czasie prac kuchennych :)….ostatni kwiat dla pana Andrzeja za założenie tego miejsca i przeniesienie starego blogu…..z podziękowaniem …
Cati potrafi wybrac odpowiedni moment 🙂